Doprowadzanie babcinego mieszkania do stanu używalności szło dość opornie.
Pan "spec" , który podjął się doprowadzenia mieszkania do cywilizowanego
wyglądu pracował tam tylko wieczorami. Namówił babcię, by położyć w łazience
i kuchni tylko białą glazurę, bo pomieszczenia maleńkie-to raz, a dwa - on tylko
taką może bez problemu załatwić.
Poza tym zasugerował, że gdyby zlikwidować w łazience umywalkę, to w jej
miejsce weszła by bez problemu pralka i to nawet bębnowa, która w tym czasie
była "przebojem", tyle tylko, że trudno osiągalnym.
Ale pan "spec" miał rozliczne znajomości i kontakty, więc przygotuje miejsce
na tę pralkę i pewnie w ciągu 2 lub 3 miesięcy uda się ją nabyć.
Zaproponował również by w kuchni zamurować otwór okienny, co pozwoli
uzyskać jedną pełną ścianę na szafki wiszące a pod nimi będzie można postawić
kuchenny stolik. Szafki kuchenne miały być "na wymiar", z przesuwnymi
drzwiczkami, węższe u dołu, szersze u góry. Ponadto zamienił miejscami
kuchenkę gazową i zlewozmywak, dzięki czemu powstało dobre miejsce na
lodówkę.
W tym czasie Michał bardzo pracował nad wdrożeniem projektu pt. "wezmy
ślub w sierpniu, nie w Warszawie a w Kwidzynie i na tydzień pojedziemy
wtedy w Bory Tucholskie".
Miał odłożone pieniądze na wynajęcie dla nich jakiegoś pokoju i obiecaną od
rodziców pewną wcale nie małą kwotę.
Jego siostra była zdecydowana wziąć na siebie trud skromnego przyjęcia
weselnego i ponadto przenocować rodziców Michaliny i babcię.
Ale babcię chcieli koniecznie mieć u siebie rodzice Michała.
I tak to narzeczeni, każde oddzielnie , w tajemnicy przed sobą, snuli własne
plany dotyczące wspólnego życia.
Michał "pękł" pierwszy i przedstawił Michalinie swój plan. Dziewczyna
spokojnie wysłuchała, powiedziała, że się nad tym zastanowi, bo nie jest
pewna, czy dostanie w zakładzie bezpłatny urlop i da odpowiedz za kilka dni.
Tego samego dnia opowiedziała wszystko babci i plan Michała nawet się
starszej pani spodobał.
Następnego dnia w pracy zapytała się swego szefa, czy dostanie tydzień
bezpłatnego urlopu w końcu sierpnia lub na początku września bo bierze ślub
poza Warszawą. Szef się wpierw lekko skrzywił, potem zgodził się na wrzesień
i to na całe dwa tygodnie jej nieobecności, razem z dniami przysługującymi jej
"z urzędu". Michalina pracowała szybko i bezbłędnie, nie traciła czasu na różne
pogaduszki, nie przesiadywała w bufecie i nie chodziła na zwolnienia z racji
opieki nad dziećmi, więc szef ją cenił.
Dzień pózniej wracając z pracy wstąpiła do archiwum USC i pobrała swą
metrykę urodzenia, zgłaszając, że ślub będzie brała poza Warszawą.
Gdy wieczorem zatelefonował do niej Michał, powiedziała że się zgadza i że
ma nawet już swą metrykę, bo dziś był dzień, gdy USC pracował do godz.18,00.
Następnego dnia radosna nowina została przekazana rodzinie - siostra dostała
dodatkowe zadanie - wyciągnięcie metryki Michała i zarezerwowanie terminu
ślubu zaraz po 1 września.
Rzecz była mało kłopotliwa, bo jej najlepsza przyjaciółka pracowała w Radzie
Narodowej Kwidzyna. Michalina miała swoją metrykę przesłać pocztą do swej
przyszłej szwagierki wraz z prośbą o zarezerwowanie terminu na dzień zgodny
z terminem podanym przez Michała.
W dwa tygodnie pózniej, Michalina i babcia pokazały Michałowi mieszkanie,
ciągle jeszcze nie umeblowane. Ale babcia, która nie nawykła do kłamstwa,
powiedziała Michałowi, że to jest właśnie jej mieszkanie i ona będzie im je
wynajmować po atrakcyjnej cenie w stosunku do tych, które funkcjonują na
rynku mieszkaniowym.Tylko rodzice Michaliny nie mogą wiedzieć, że to
jest mieszkanie babci.
Michał był nieco oszołomiony tymi wiadomościami i bardzo wzruszony.
Stwierdził, że w takim razie on w najbliższą sobotę pojedzie do domu, zawiezie
przy okazji dokumenty Michaliny, opowie wszystko rodzicom i weżmie od
nich pieniądze, bo trzeba będzie jednak kupić nieco mebli.
Pewnego dnia, wieczorem zatelefonowała do Michaliny siostra Michała.
Wpierw wyraziła swą radość z faktu, że niedługo będą prawdziwą rodziną,
potem dopytywała się, czy Michalina ma jakieś sugestie co do obiadu
weselnego a na końcu powiedziała, że ma dla Michaliny sukienkę, w której
Michalina będzie z pewnością wyglądać ślicznie , bo to bardzo stylowa
sukienka. A ona, wraz z mężem przyjadą do Warszawy bo tu mają odbiór
samochodu, tego co to miał być jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia.
No i przywiezie ze sobą sukienkę, żeby Michalina ją przymierzyła.
Twierdziła, że gdy ją tylko zobaczyła w Gdyni na wystawie sklepu od razu
oczyma wyobrazni zobaczyła w niej Michalinę. I są do niej też buty i ona je
również przywiezie, bo one są z rypsu w kolorze tej sukienki.I jeżeli
sukienka nie będzie Michalinie się podobać, to nie ma sprawy, bo umówiła
się ze sprzedawczynią, że sukienkę i buty z powrotem odwiezie. To sklep
prywatny, więc nie ma kłopotu ze zwrotem.
A przyjadą pociągiem i Michał po nich wyjdzie na dworzec, mają nawet
hotel zarezerwowany.
Sukienka , którą przywiozła Basia bardzo się Michalinie spodobała. Była
skromna, ale jednocześnie elegancka. Miała krótki rękawek, był odcinana
w talii, dół był leciutko rozkloszowany, pasek w talii był wykończony małą
różyczką. Kolor materiału był trudny do określenia bo bardzo blady róż
mienił się na perłowo. Pantofelki były zrobione z tego samego materiału,
każdy ozdobiony maleńką różyczką, tak jak pasek sukienki. Obcas był
szpilkowy ale nie za bardzo wysoki.
Sukienka była nieco za luzna, bo Michalina była chudziną, ale wprawna ręka
babci mogła bez trudu dopasować sukienkę do obwodu Michaliny.
Michalina chciała natychmiast zwrócić pieniądze za sukienkę, ale tu
spotkała się z ostrym protestem- sukienka, buty i przyjęcie były prezentem
ślubnym dla Michaliny i Michała.
A na Michała czekał garnitur pasujący kolorem do sukienki Michaliny.
Garnitur?- zdziwił się Michał- przecież mam garnitur! Basia i jej mąż aż się
pokładali ze śmiechu.
Stary, przecież ty masz spodnie sztruksowe i sztruksową katanę a nie żaden
garnitur. I w czymś takim nikt normalny ślubu nie bierze, nawet cywilnego!
Dobrze, że tych bzdur nie słyszy nasza mama, pewnie dostałaby zawału-
śmiejąc się mówiła Basia.
Kochani, termin ślubu macie zarezerwowany na 3 września. Musicie przyjechać
dzień wcześniej, bo musicie uzupełnić papiery w urzędzie.
A mieszkanie macie załatwione w Raciążskim Młynie. Jest pełne wyżywienie,
100 metrów do jeziora i ze 300 do lasu.
Mieszkać będziecie w niegdysiejszej stajni.Odwieziemy was tam samochodem
i potem po was przyjedziemy.
Wieczorem Michalina powiedziała rodzicom, że już mają ustalony termin ślubu
i że ślub odbędzie się w Kwidzynie, a przyjęcie ślubne w domu siostry Michała
i tam też rodzice będą zakwaterowani.
I co, to będzie kościelny ślub? - spytała matka.
Mamo, a widziałaś by ktoś kto nie był ochrzczony brał ślub kościelny?
Bo ja jeszcze czegoś takiego nie widziałam, no ale może przeoczyłam.
A gdzie zamierzacie mieszkać? -wtrącił się ojciec.
Michalina spojrzała z ukosa na ojca- z pewnością nie tutaj. Mam stąd zbyt
daleko do pracy.
To ty pracujesz? - zdziwił się ojciec- i dostajesz może pieniądze? to dlaczego
ja nic o tym nie wiem?
Nie wiesz, bo ja cię nie nic a nic nie obchodzę. Nawet nie zauważyłeś że się
nie stołuję w domu, że wychodzę rano i wracam póznym popołudniem.
Wiedziałeś, że byłam na kursie ale nawet się nie zapytałeś jak mi idzie i czego
się tam uczę.
Nigdy was nic nie obchodziłam i naprawdę nie wiem po co wam głowę
zawracam swoim ślubem. Jeśli nie macie ochoty to nie musicie wcale tam
jechać.
A co wtedy powiesz swym teściom?- zapytała mama.
Michalina bliska płaczu wycedziła przez zaciśnięte zęby- po prostu prawdę
powiem.
I wyszła z pokoju pilnując się by nie wybuchnąć płaczem i nie trzasnąć
drzwiami.Za to rozryczała się na całego w pokoju babci, która długo nie
mogła jej uspokoić.
c.d.n.
Wzorowi rodzice, nie ma co.
OdpowiedzUsuńTak się pięknie układało i klops na końcu...
OdpowiedzUsuńWszystko świetnie, tylko od rodziców trzeba się odseparować, bo to jacyś pajace bez uczuć!
OdpowiedzUsuńCzasami jest to ogromne szczęście mieć mądrych i kochanych rodziców, ale życie ZAWSZE miesza szczęście z rozpaczą.
OdpowiedzUsuńNie potrafię opisać radości, jaką odczuwam przy ponownym czytaniu Twoich tekstów. Sama mam blokadę intelektualną, więc te opowiadania podnoszą mnie na duchu. Uściski.
OdpowiedzUsuń