sobota, 14 lutego 2015

Dom Dusz - cz.X - ostatnia

Rafał i Inka nie przedzielili swego domku z powrotem na dwa oddzielne.
Rafał był bardzo zgnębiony tym co usłyszał. Było mu ogromnie przykro, że  tak
potraktował kiedyś Inkę.
Ale kolor jej włosów nadal go nurtował, bardzo chciał wiedzieć jaki on był.
Inka w końcu wyjaśniła, że z natury był to bardzo ciemny blond, ale niemal całe życie
farbowała włosy na przeróżne kolory.Wpierw rozjaśniła je na platynowy blond, potem
były niechcący te pomarańczowe, potem przez wiele, wiele lat miała czarne, potem
ciemny brąz lub w mahoniowym kolorze a ostatnio jasny brąz.
Bo kobiety tak mają-tłumaczyła Rafałowi- prawie nigdy nie podoba im się to, co im
podarowała natura.  Ale ja tylko kolor włosów nałogowo zmieniałam, wszystko
inne pozostawało bez zmian.
A wtedy, już w  Sewilli,  kupiłam szampon koloryzujący i włosy miały być po nim
brązowe. Gdy zobaczyłam  tę pomarańcz na głowie dostałam ataku płaczu. Miałam
na głowie wściekle pomarańczowe długie do ramion włosy. Koleżanka ścięła mi je
na króciutko, żeby szybciej odrosły i by mniej tej pomarańczy było optycznie na
głowie. Wszyscy mi dokuczali, ale to byli znajomi, wiec jakoś inaczej to znosiłam,
a twoja reakcja bardzo mnie zabolała. I choć żałowałam, zostałam wtedy na kwaterze.
Rafał, to stare dzieje, nie ma powodu by rwać włosy z głowy.  Gdyby to było teraz to
po prostu powiedziałabym ci co myślę o takim zachowaniu i tyle.
I ty miałbyś "zgryz", nie ja. Pomyśl, może jeszcze nie byliśmy gotowi na to, żeby się
spotkać i być ze sobą.  Zawsze byłam przekonana, że całe życie składa się głównie
z przypadków a my ciągle się o nie potykamy. Raz o miłe, raz o paskudne.
Inka, czy mogę ci zadać mocno osobiste pytanie? Pytać możesz, ale nie na każde
pewnie odpowiem- jeśli będzie  zbyt intymne to nie odpowiem.
Opiekun powiedział, że nie kochałaś męża- czy to prawda?
Prawda, po prostu był moim najlepszym przyjacielem, który wiedział o mnie wszystko,
 ja o nim też i tę wielką przyjazń  potraktowałam jak miłość.
Ale nie było zle, zapewniam Cię. Byłam skłonna odejść nie dlatego, że pokochałam
kogoś innego - byłam zmęczona rolą wiecznej podpórki psychicznej.No i jak wiesz,
byłam wielce konsekwentna w tym co robiłam.
No dobrze, odpowiedziałam ci, a teraz porozmawiajmy o tobie. Powiedziałeś mi
niedawno, że nie byłeś z nikim związany na stałe. No ale chyba były jakieś kobiety
w Twoim życiu?
Były- odpowiedział Rafał - i było ich dużo. Ja naprawdę szukałem tej ze snu. Nie
była to kwestia wyglądu, ale  miałem nadzieję, że po jakimś czasie znajomości
dostanę impuls "to jest ta, twoja wyśniona". Ale nic takiego nigdy nie nastąpiło -
wiele z nich podobało mi się,  nawet je lubiłem, ale z żadną nie chciałem być
razem do końca życia.
Ciekawe co by było, gdyby ci  się śniła łysa dziewczyna - zażartowała Inka.
Wiesz, a ja mam jeszcze jedno pytanie - o te skoki do wody. Ten ostatni to był
celowy czy przypadek?
To  była głupota - wydawało mi się, że skoro jestem wysportowanym facetem i
mam bardzo dobrą kondycję  i wiele lat z tego miejsca skakałem to nadal
pomimo wieku poradzę sobie. To była głupota do kwadratu - nie byłem już
młody, miałem trochę ponad 60 lat, dawno w tym miejscu nie skakałem i na
dodatek skoczyłem wtedy, gdy nikogo nie było w pobliżu. No i nie udało się.
Nie wypłynąłem. Ale nikt po mnie nie płakał, byłem wtedy samotny, nawet
żadnej "przyjaciółki" nie miałem.
Wiele razy otarłem się w życiu o śmierć, a każdy taki przypadek powodował
ogromny przypływ adrenaliny, który lubiłem. Adrenalina uzależnia, jak narkotyk.
Jezdziłem po wariacku samochodem, ale nigdy przeze mnie nikt nie zginął.
Jedynym poszkodowanym byłem zawsze ja i moja kasa. Rozbiłem kilka dobrych
samochodów, ze trzy motocykle, połamałem  nogi na nartach, brałem udział
w wielu regatach, przeżyłem kilka paskudnych sztormów. Znajomi nazywali mnie
dzieckiem szczęścia a ja wciąż tego szczęścia szukałem z obłędem w  oczach.
No to miałeś ciekawe życie - podsumowała Inka. I faktycznie sporo szczęścia , że
wychodziłeś z wypadków względnie cało.
Taaak- tylko, że przy tym szczęściu jakoś wcale nie czułem się szczęśliwy.
I , tak sobie w tej chwili pomyślałem, że miałem paskudny charakter i wcale nie
wiadomo, czy nie przyprawiłbym ciebie  wiele razy o łzy. Nie umiałem z niczego
rezygnować, ale wciąż śniłem o tobie i szukałem cię.
Znasz pewnie  takie powiedzenie - najciemniej jest pod latarnią? I właśnie w Sewilli
było tak ciemno, że nie dostrzegłem że to ty.
Wiesz Rafał, zawsze mile wspominałam Sewillę i ten kurs językowy. Moi rodzice
nie bardzo chcieli mnie tam wysłać, ale ciotka się dołożyła i pojechałam. Bo fakt, że
kurs angielskiego w Sewilli to brzmi nieco dziwnie, prawda? Ale i tak był tańszy
niż ten w Brytanii. No i pogoda była lepsza niż w Londynie,  cudowne ciepełko i te
 piękne,  kolorowe wieczory na bulwarze i królująca wszędzie muzyka!
Jakoś tak nagle otworzyło mi się w pamięci okienko z tamtym okresem. Pewnie
od tej retrospekcji.

Na następnej sesji Rafał drobiazgowo rozpatrywał swe wszystkie niezbyt dobre
uczynki - wyszło na to, że będzie miał mnóstwo pracy nad sobą. A ponieważ
nadal czuje się zakochany w Ince, musi zrozumieć, że nie ma szukać dziewczyny
o określonej urodzie - ma szukać dziewczyny nadającej na tej samej częstotliwości,
ale to jest cecha, którą rozpoznaje się nie na podstawie wyglądu ale po jakimś czasie
znajomości. I być może, że będzie to dziewczyna zupełnie pozbawiona super
urody, a nawet "nie w jego typie". I miał popracować nad swym uzależnieniem
od adrenaliny i zwrócić uwagę na fakt, że łatwo ulega uzależnieniom- tym razem
była to adrenalina, innym razem mogą być używki.
Poza tym  opiekun tłumaczył obojgu, że przed nimi jest naprawdę trudne zadanie, bo
dusza współdziała z ludzkim mózgiem i tym wszystkim co człowiek odziedziczył
w genach. I to wszystko jest jeszcze zależne od środowiska, w którym będą
w swym ziemskim wcieleniu istnieć. I że każda zmiana na plus, nawet najmniejsza,
jest jednak sukcesem.
Rafał dopytywał się czy takie cechy duszy jak kontakty z ogólną wiedzą kosmiczną
są stałe. Pozytywna odpowiedz wprowadziła go w nieco lepszy nastrój. Była to
bowiem szansa, że gdy ponownie trafią z Inką do Domu Dusz, on ją rozpozna.
Inka z kolei dopytywała się jak rozszerzyć swą samoświadomość. I dostała od
opiekuna podstawowe informacje.
Teraz oboje musieli napisać co mają do zrobienia w czasie kolejnego pobytu na Ziemi.
Oczywiście mogli wybierać spośród tych błędów, które dotąd popełniali.
Po skończonej sesji Rafał i Inka długo jeszcze dyskutowali. Doszli do wniosku, że
zapewne jeszcze wiele razy będą powracać do Domu Dusz, skoro tak bardzo trudno
zmienić  różne rzeczy.
Inka przyrzekła sobie, że w tym wcieleniu popracuje nad własnym rozwojem
duchowym. I doprowadzenie tego zamiaru do końca będzie jednocześnie odrobieniem
jednej z prac domowych.
Przez jakiś czas byli jeszcze razem w Domu Dusz. Bardzo było  im smutno, że będą
się musieli rozstać.
Rafał pierwszy wrócił na Ziemię. Inka w jakiś czas potem, smutna i bardzo samotna
bez Rafała poprosiła, by ją wysłać na Ziemię przy najbliższej okazji.
                                                     
                                                              KONIEC


piątek, 13 lutego 2015

Dom Dusz- cz. IX

A jednak Inka miała innego opiekuna niż Rafał. Zapewne wszystko było już wcześniej
zaprogramowane.
To były bardzo dziwne i w odczuciu Inki niemiłe rozmowy. Dziwne było to, że w jakiś
tajemniczy sposób był nakręcony film z wydarzeniami z jej życia i były w nim tylko
te wydarzenia, które w sposób niepochlebny opowiadały o Ince. Nie było tu zupełnie
jej dzieciństwa, a dobrze wiedziała, że nie należała do grzecznych dziewczynek.
Często doprowadzała rodziców do "białej gorączki" swym uporem i nieposłuszeństwem.
Poza tym jej życiorys był podzielony  tematycznie, co według niej było bez sensu.
Bo wiele jej zachowań wynikało również z jej wieku. Przecież zupełnie inaczej reaguje
się na te same wydarzenia w wieku lat dwudziestu a inaczej gdy się ma drugie tyle.
Poza tym Inka dobrze wiedziała jakie ma naprawdę wady i okropnie ją złościło, gdy
opiekun (nie wiadomo jakiej płci) pokazywał jakiś epizod i zadawał pytanie: "co o tym
myślisz, czy właściwie postąpiłaś? Kilka razy powiedziała, że biorąc pod uwagę
okoliczności, to nie ma do siebie pretensji o taką a nie inną swoją  reakcję.
W pewnej chwili nieco już rozzłoszczona stwierdziła, że była żywym człowiekiem, który
nie pretendował do miana ideału i żyła  wśród innych, którzy też się o ten tytuł nie
ubiegali. Bo życie na Ziemi niewiele ma wspólnego z tym życiem w Domu Dusz, gdzie
nikt nie musi podejmować decyzji mających wpływ również na innych ludzi.
Tu jest wegetacja, a nie życie, więc powinna być oceniana według kryteriów życia
na Ziemi a nie tutaj.
Oczywiście, w wielu przypadkach zapewne  mogła być milsza, bardziej empatyczna,
ale nikogo nie doprowadziła do skrajnej rozpaczy, nikogo nie skrzywdziła, nie okradła
i w szpetny sposób nie oszukała.
Jej opiekun duchowy (niewiadomej płci) wyłączył film i powiedział, że ta sesja jest
skończona. O terminie następnej zostanie powiadomiona mailowo.
Inka z wielką ulgą i bardzo rozczarowana  opuściła pomieszczenie. Nie tak sobie
wyobrażała retrospekcję. Zupełnie po ludzku "nabuzowana" dotarła do domku.
Rafała nie było a tak bardzo chciała mu o wszystkim szybko opowiedzieć.
Zaczęła się intensywnie zastanawiać gdzie go można znalezć i po chwili w swych
myślach "odczytała" wiadomość- za chwilę do ciebie przyjdę, wychodzę z czytelni.
Inka dokładnie opowiedziała o całej sesji i wyraziła swoją opinię o prowadzącym
sesję opiekunie. Rafał był zdumiony - jego sesje retrospekcyjne były nawet dość
zabawne, opiekun nie zadawał głupawych pytań dotyczących minionych zdarzeń,
raczej prowadził z Rafałem dyskusję na tematy etyczno- filozoficzne a epizody
z życia Rafała były dość odległym tłem.
Rafał siadł do komputera, odnalazł kontakt ze swoim opiekunem duchowym i
poprosił o chwilę rozmowy na  osobności. Opiekun chyba domyślał się o co
chodzi, bo   zaproponował, że sam do nich za jakiś czas przyjdzie.
I rzeczywiście przyszedł.
Przede wszystkim przeprosił Inkę za tak nieudaną sesję - trafił się jej naprawdę
marny opiekun, przysłany tu z odległego rejonu, w którym ostatnio było mało
dusz. Poza tym powiedział, że Inka powinna  napisać zażalenie i nie będzie to
pierwsze zażalenie na tego osobnika.
Ale ponieważ wciąż brakuje opiekunów to są dwa wyjścia- albo oni oboje będą
jednocześnie  na sesji retrospekcyjnej u niego, albo jeśli nie chcą by jedno o drugim
zbyt dużo wiedziało, Inka zaczeka w kolejce do innego opiekuna.
Inka powiedziała, że ona nie ma nic do ukrycia, co najwyżej Rafał przekona się,
że nie warto szukać jej po powrocie na Ziemię. A Rafał był szczęśliwy, że można
tak rozwiązać problem. Opiekun obiecał, że przejrzy nagranie z sesji Inki i gdy się
z nim zapozna przyśle im maila.
To trochę potrwa, bo musi wziąć z archiwum resztę jej dokumentacji, między innymi
jej wnioski z poprzedniego  pobytu w Domu Dusz, czyli, jak zażartował, treść zadań
które miała "odrobić w domu". Bo tu  każdy po omówieniu swej ostatniej ziemskiej
egzystencji dostaje "zadanie domowe do odrobienia". Każde zadanie jest trudne, nikt
nie jest bez wad, a ponieważ z założenia każda dusza dąży do doskonałości, zawsze
jest coś do naprawienia lub poprawienia w  następnym życiu.
Tu nie stosuje się żadnych kar, ale wpływa się na duszę, by po przyjrzeniu się swemu
życiu na Ziemi starała się w czasie następnego ziemskiego wcielenia żyć lepiej.
Kary za różnego przewinienia i złe czyny wymyślili i stosują ludzie na Ziemi. I jak mu
wiadomo są to często bardzo dotkliwe kary, łącznie z pozbawieniem życia.
Ale tu, w Domu Dusz nie ma żadnych kar.
A tymczasem niech się gdzieś "rozerwą", bo dusza zestresowana  gorzej na wszystko
reaguje.
Po wyjściu opiekuna Inka zapytała Rafała na czym ma polegać owo "rozrywanie się",
bo jej już brakuje pomysłów.
A może w takim razie zwiedzimy Machu Picchu, zaproponował Rafał.
Jest mała szansa, że akurat tam się znajdziemy w kolejnym wcieleniu. Wydaje mi się,
że widziałem tę nazwę w katalogu w moim komputerze.Inka była  strasznie zmęczona
i po niedługim  czasie oglądania hologramu, jeszcze nim "dotarła" do ruin zasnęła
zwinięta w kłębek, z głową na kolanach Rafała. Resztę wycieczki Rafał odbył sam-
widok zwiniętej w kłębek Inki bardzo go rozczulił. Bał się poruszyć by jej nie obudzić.

Wspólna sesja retrospekcyjna bardzo się Ince podobała.  Ostatnie życiorysy ich obojga
były tylko kanwą do omówienia różnych  postaw życiowych, sposobów rozwiązywania
problemów małych i poważnych. Zgodzili się oboje z twierdzeniem, że bardzo często
drobiazgi rujnują człowiekowi życie. I że często tak bardzo człowiek jest zapatrzony
w swe marzenie, którego spełnienie ma dać mu szczęście, że pędzi na oślep, robi
głupstwo za głupstwem  a szczęście mija go wtedy o milimetry.
Przypomnijcie sobie - w czasie studiów byliście na kursie językowym w Sewilli.
Tak, byliście tam oboje. I spotkaliście się nawet na bulwarze. Ty byłeś z kolegą, Inka
z dwiema koleżankami. Nocami śniłeś o ciemnowłosej, zielonookiej dziewczynie,
bo tak właśnie wyobrażałeś sobie Inkę po spotkaniu jej tutaj. Jedna ze spotkanych
dziewcząt była właśnie zielonooka, ale włosy miała obcięte bardzo krótko i były
wręcz pomarańczowe. Nie wyglądała z tymi włosami jak  twoja wyśniona panna, nie
podobała ci się.
Inko, a ty pamiętasz to zdarzenie? Tak, pamiętam - powiedział, że szkoda, że mam
włosy w takim dziwnym kolorze, bo reszta jest całkiem fajna.
Poczułam się paskudnie, bardzo mnie  to zabolało i gdy miałyśmy się spotkać z nimi
wieczorem w kawiarni, ja tam nie poszłam. A włosy miałam pomarańczowe od złego
jakościowo szamponu koloryzującego - chciałam sobie przyciemnić mój jasny blond.
Nie wiedziałam wtedy, dlaczego to mnie tak bardzo zabolało, bo właściwie wszyscy
mi wtedy dokuczali i teoretycznie mogłam już być uodporniona.  Potem chyba już
nigdy go nie spotkałam.
A ja widząc cię w Sewilli jeszcze dwa razy, nie podszedłem i nie przeprosiłem za to
swoje chamskie zachowanie- było mi wstyd po prostu, cicho powiedział Rafał.
I dalej tropiłeś wszędzie  swój sen- podsumował opiekun duchowy. Więc wiesz już,
co będzie jednym z twoich "zadań domowych".
Inko, na tej nieudanej sesji wymieniłaś  kilka swych wad, ale zapomniałaś o  jednej,
która nawet bardzo przeszkadzała ci w życiu - to brak wytrwałości. Wiele rzeczy
w życiu nie dokończyłaś z braku wytrwałości - jedyne w czym wytrwałaś do końca to
było małżeństwo z człowiekiem, który był twoim przyjacielem, ale nie miłością twego
życia. Urodziłaś dwoje dzieci, wychowałaś je i chociaż wiele razy myślałaś o odejściu
od człowieka którego nie kochałaś- nie odeszłaś, bo wiedziałaś, że to by go zabiło.
No i były dzieci. Twoje zadanie domowe -zawsze dokończenie tego, co zaczęłaś.
Powiedziałaś, że jesteś apodyktyczna,  ale jesteś  też niesamowicie konsekwentna co
często wychodziło ci na złe. To drugie twoje domowe zadanko.Musisz nad sobą
trochę popracować, daj i innym trochę porządzić.
Na dziś koniec - wracajcie do siebie. Na następnej sesji  mamy jeszcze trochę do
omówienia. Mam nadzieję, że po tej sesji nie rozdzielicie swej chatki z powrotem na
dwie.
c.d.n.





Dom Dusz - cz.VIII

Czas mijał jakoś niepostrzeżenie. Inka spędzała sporo czasu na rozmowach z Rafałem
bo mimo wszystko ciągle pewnych spraw nie rozumiała.
W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że już zupełnie nie wspomina swego
ziemskiego wcielenia. I tym spostrzeżeniem podzieliła się z Rafałem- zastanawiała się
czy to działa w obie strony - ona coraz mniej wspomina pozostawioną w świecie
żywych rodzinę, więc może i tamci już o niej nie pamiętają?
Ale na to pytanie Rafał nie znał odpowiedzi.
Dopytywała się też jak długo już  jest w domu dusz - miesiąc czy może dużo dłużej?
Czas nie podzielony na dzień, noc i na godziny, brak konkretnych zajęć - to wszystko
zupełnie zaburzyło jej dawne poczucie rytmu. Tak naprawdę zle się z tym czuła.
Ale  Rafał też nie za bardzo wiedział jak długo on sam tu był.
W każdym razie na tyle długo, że już rozpoczął sesje retrospekcyjne ze swym
duchowym opiekunem. Uprosił go, by Inka też mogła z nim mieć swoje sesje. Bo ten
opiekun miał poczucie humoru, co było chyba ewenementem.
A Inka zaczęła pomału dostrzegać w Rafale niemal same dobre cechy. I zaczęła
wreszcie wierzyć, że rzeczywiście coś ich kiedyś  łączyło.
Chodziła codziennie do biblioteki- ale jakoś trudno jej było to pomieszczenie nazywać
biblioteką. Przecież nie było tu ani jednej prawdziwej, papierowej książki. Stało
kilkanaście monitorów  w charakterze katalogów, przy każdym coś jakby drukarka.
Wyszukiwało się w katalogu potrzebną pozycję, wprowadzało jej  sygnaturę w
odpowiednią rubrykę, a drukarka wypluwała skrawek plastiku z różnymi znaczkami.
Skrawek plastiku  należało potem włożyć do jakiegoś czytnika a w chwilę potem
w podłużnym otworze obok czytnika ukazywała się "książka". Nie można było
książek wynosić poza bibliotekę i czytelnię - po prostu poza tymi miejscami nie
można było odczytać treści. Niezły patent - myślała Inka.
W bibliotece  zupełnie nie było beletrystyki i literatury dziecięcej. Fakt ten bardzo
zdziwił Inkę - przecież dzieci też niestety umierały. Czy one też są uwiezione w tych
dziwnych kombinezonach? Rafał wyjaśnił jej, że dzieci są w zupełnie innej strefie,
bo raczej krótko przebywają w Domu Dusz, zwłaszcza te najmłodsze. Niektóre
dziecięce duszyczki tak krótko były w Domu Dusz, że przez kilka pierwszych lat
życia doskonale pamiętały swoje poprzednie ludzkie wcielenie. Ale na Ziemi nikt
z dorosłych nie brał poważnie ich opowieści poza kilkoma badaczami zjawisk
paranormalnych. W osiemdziesięciu procentach szczegółowe badania wykazywały,
że dzieci nie zmyślały, ale i tak ci naukowcy mieli złą prasę i po cichu uważano ich
za niepoważnych  kłamców chcących zdobyć rozgłos.
W bibliotece nie było również żadnych poradników, a zdaniem Inki powinny były być
przynajmniej poradniki z cyklu "Jak przetrwać pobyt w Domu Dusz" ewentualnie
"Czym się zająć pomiędzy kolejnymi wcieleniami".
Było za to wiele książek z zakresu filozofii , psychologii, astronomii, astronautyki,
parapsychologii. Całkiem niezły był wybór różnych reportaży z całego ziemskiego
świata.
Oboje spędzali tu sporo czasu  czasem pokazując sobie wzajemnie różne fragmenty
czytanych książek.
Poznali kilka dusz płci obojga. I wtedy Inka zauważyła, że ona doskonale wyczuwa
z daleka obecność Rafała w stojącej w pewnej odległości od niej grupie. Ale przez
jakiś czas  zachowała tę nową umiejętność w tajemnicy.
Chciała się nią  nacieszyć, jak dziecko jakąś nową zabawką.
Czasami razem z nowymi znajomymi duszami  oglądali różne hologramy. Za każdym
razem ktoś inny proponował temat pokazu.
Najczęściej eksploatowane były hologramy "turystyczne", a wśród nich największym
powodzeniem cieszyła się Afryka, w drugiej kolejności Indie.
Któregoś razu, gdy w chatce  oglądali lot na międzynarodową stację kosmiczną,Inka
nagle zdała sobie sprawę, że wie o czym myśli Rafał- wcale nie myślał o tym co
przesuwało się przed jego oczami. Zastanawiał się  nad tym, jak w swym ziemskim
wcieleniu wyglądała Inka.
Nie byłam niestety pięknością ale mój widok raczej nikogo nie przerażał, powiedziała
na głos, bo nie była pewna, czy w inny sposób jej odpowiedz trafi do niego.
Rafał westchnął z wyrazną ulgą - nareszcie mnie zaakceptowałaś w pełni.
Teraz będziemy się mogli porozumiewać nawet na odległość i będąc wśród innych
dusz. Jesteśmy dostrojeni na tej samej częstotliwości. I nie obawiaj się, nikt inny na tę
częstotliwość nie wejdzie.
No ale przecież, gdy byłam w drodze, moja przewodniczka też porozumiewała się
ze mną w ten sposób.
Ona miała wtedy dostęp czasowy do ciebie, przecież musiała jakoś  się z Tobą
porozumiewać, a w chwili gdy już dostałaś nasz genialny strój - jej dostęp się
skończył. Wiesz, tak naprawdę jesteśmy calutki czas pod kontrolą, bo elektronika
zastępuje nam mózg. Dusze są od wieków sprzęgnięte z mózgiem i bez niego są
niewiele warte, w tym sensie, że nie mogą wiele  zdziałać. Więc na ten czas, gdy
jesteśmy pozbawieni żywego mózgu, jest on zastąpiony skomplikowanym systemem
elektronicznym. Wiesz przecież, że mózg to głównie system połączeń, które
przewodzą miliardy impulsów elektrycznych. Tych impulsów jest tyle  ile gwiazd
w naszej galaktyce. Dusza i mózg tworzą człowieka - gdy jesteśmy rozłączeni
każde z nas jest tylko rodzajem elektronicznego robota. Tyle tylko, że komórki
ciała zużywają się a energia jest wieczna.
Inko, nie wiem kto, lub co wpadło na pomysł połączenia nas w całość. Musiało to
być szalenie dawno, może w innym Wszechświecie?
I może był to przypadek a może świadome działanie? Nie znam odpowiedzi na
to pytanie.
Wiesz Inko, ciało ludzkie też jest w jakimś sensie niemal wieczne - w chwili śmierci
rozpada się na miliardy miliardów atomów, z których było zbudowane i te atomy
trafiają w różne miejsca- są w wodzie, roślinach, żywności, którą ludzie jedzą.
Gdy się nad tym zastanowić to w każdym z ludzi są atomy tych wszystkich, którzy
już umarli.
Inko, opowiedz mi o tym jak wyglądałaś, proszę. No wiesz, kolor włosów i oczu.
Tak naprawdę to jest właściwie bez znaczenia, bo żadne z nas nie wie jak będziesz
wyglądać w nowym wcieleniu. I tak będę potem szukać głównie twej duszy, a ciało
będzie tylko dopełnieniem.
W tej chwili komputer dał sygnał, że nadeszła  nowa wiadomość - Inka miała się
zgłosić na pierwszą rozmowę ze swym opiekunem duchowym.
c.d.n.







.

czwartek, 12 lutego 2015

Dom Dusz - cz.VII

Inka słuchała uważnie tego, co mówił Rafał. No a te hologramy, ta cała ukryta elektronika?
Skąd to wszystko?- spytała.
Nie wiem  i nie muszę wiedzieć - odpowiedział  Rafał. Ale w czasach, gdy ludzie na Ziemi
tkwili w epoce kamienia łupanego, w Kosmosie istniały wysoce rozwinięte cywilizacje i
teraz zapewne mają technikę i technologię jeszcze bardziej rozwiniętą  niż na Ziemi.
Tu wszystkim steruje elektronika, nasze kombinezony też są nią naszpikowane. Ona
umożliwia komunikację miedzy nami, dzięki niej widzimy, słyszymy, czujemy kombinezon
tak jak ziemskie ciało. Z pomocą elektroniki zanikną wspomnienia tego wszystkiego co
tu przeżyliśmy,  zostanie tylko świadomość tego, co wybraliśmy wracając  znów na Ziemię.
Rafał, a może Twoje uczucie do mnie to też było tylko wytworem elektroniki?-spytała Inka.
Nie, absolutnie nie - ostro zaprotestował Rafał. Mówiłem  ci -dusze mogą mieć uczucia i
nie jest to jakiś wyjątek. Wyjątkiem jest raczej to, że za każdym powrotem na Ziemię
szukałem ciebie i dobrze zdawałem sobie sprawę, że żadna  ze spotkanych kobiet nie jest tobą.
Tak naprawdę szukanie na Ziemi kobiety którą się tu spotkało i pokochało jest jak szukanie
przez niewidomego igły w stogu siana.
Nie  sądzisz chyba, że szukałem na Ziemi dziewczyny w białym kombinezonie i z blond
lokami.
Ale  wiedziałem, że gdy cię spotkam rozpoznam cię bezbłędnie - tu wiedziałem tylko że już
jesteś, a rozpoznałem cię z daleka. Popatrz na inne kobiety - każda ma blond loki i biały
kombinezon.
No ale przecież ktoś do mnie machał, z tej grupki gdy szliśmy.  Kto to był, może ktoś
z rodziny? Rafał pokręcił przecząco głową - to była grupa nowych. Zawsze  stają
na początku w  grupce, nie  wiedzą po prostu co mają robić.
Ktoś, kto tu kogoś rozpoznaje podchodzi i dopytuje się, czy jesteś  duszą tej osoby, o
której  on  myśli. I ty też, gdybyś kogoś znajomego wyczuła  zrobiłabyś tak samo.
Masz jeszcze jakieś pytania? Bo jeśli nie, to chodzmy posiedzieć w jakimś ładnym miejscu,
które  sami wyczarujemy.
Inka zgodziła się, ale miała jeszcze jedno pytanie- dlaczego skakał do morza z  tych skał-
przecież to było bardzo  niebezpieczne. Oczywiście, że było to głupie - zgodził się Rafał-
ale byłem uzależniony od adrenaliny.
No i tym sposobem znów tu wróciłem i to całkiem nie  tak dawno.
Rafał, ale ja nie chcę oglądać jak  skaczesz, to było dla mnie okropne  przeżycie.
No jasne, nie musimy tego oglądać- zgodził się Rafał - obejrzymy to, co ty wybierzesz.
Możemy zresztą wybrać coś z ogólnego katalogu i obejrzeć coś, czego jeszcze żadne
z nas nie widziało. Morze już było, więc może  zrobimy wycieczkę w Alpy? Wolisz
góry zimą czy latem?
Chyba latem, zadecydowała Inka. Poszli do swych chatek, wybrali jeden z programów,
rozsunęli jedną ze ścian a sami rozsiedli się wygodnie na leżance.
I nagle znalezli się w Austrii. Jechali  wycieczkowym autokarem, z którego okien
oglądali podalpejski krajobraz. W miarę pokonywania drogi rosła wysokość mijanych
wzgórz porośniętych  iglastymi lasami. W pewnej chwili zobaczyli, jak z jednego z nich
startuje paralotniarz. Mam nadzieję, że to nie jesteś ty - cicho powiedziała Inka.
Nie, nie ja - nigdy nie latałem na lotni, uspokoił ją Rafał. Autokar wjeżdżał w głąb gór,
pokonywał coraz bardziej strome serpentyny. Dookoła nich piętrzyły się skalne ściany.
W pewnej chwili autokar zatrzymał się na górskim parkingu. Dalej drogę pokonywano
kolejką linową.
Gdy jechali w górę, Inka poczuła strach - odległości między podporami były bardzo duże
a  gondola kolejki zawieszona na linie jakoś nie dawała  dużego poczucia bezpieczeństwa.
I chociaż była to tylko wirtualna wycieczka, Inka cały czas odczuwała lęk.
Na szczycie było mikroskopijne schronisko -  było tak mało miejsca, że  platformy
widokowe były zbudowane na stalowych podporach i miały ażurową podłogę z metalowej
gęstej kratownicy, dookoła były oczywiście barierki.
Każde spojrzenie w dół, w przepaść, która rozwierała się pod kratownicą powodowało
u Inki dreszcz. I była bardzo wdzięczna Rafałowi, gdy wziął ją za rękę. W trzech
miejscach były jeszcze dodatkowe balkoniki  wiszące nad przepaścią i Inka, choć nie
marzyła o tym, by i z nich obejrzeć krajobraz, musiała wirtualnie na nie wejść. I było
to naprawdę wielkie przeżycie, znacznie mocniejsze niż jazda kolejką w obie strony.
Powrót był nieco inną drogą i znów podziwiali piękno i majestat Alp. Inka była
zachwycona ale i zmęczona  co ją zdziwiło - tak naprawdę calutki czas siedziała na
własnej leżance.
Ja to chyba jestem tchórz - ta wizyta na platformie widokowej i jazda kolejką linową
były dla mnie straszne- cały czas umierałam ze strachu. Rafał, czy dusza może
umrzeć ze strachu? I zupełnie nie rozumiem jak można uzależnić się od adrenaliny.
Na Ziemi bardzo starannie unikałam sytuacji niebezpiecznych chociaż bardzo lubiłam
szybko jezdzić samochodem.  Nie wpadałam w kontrolowane poślizgi i nigdy nie
jezdziłam w  rajdach. Ale miałam jedno marzenie- lot balonem nad Serengeti.  A to
było mocno nierealne marzenie i nigdy się nie spełniło, zwłaszcza, że nic nie robiłam
w tym kierunku by się ono spełniło. Rafał, a ty miałeś niespełnione marzenie?
Rafał chwilę milczał, a potem powiedział - tak, miałem- spotkać wreszcie ciebie.
I to marzenie pozostało niespełnione, chociaż naprawdę bardzo się starałem cię znalezć.
Rafał, przestań, stajesz się monotematyczny. I wcale nie jest pewne, czy czułbyś się
ze mną na Ziemi szczęśliwy. Miałam paskudny charakter, byłam złośliwa i despotyczna.
Wiesz, a może to jest tak, że każde nasze wielkie marzenie nie może być spełnione?
Może to taka strategia, by chęć spełnienia takiego marzenia powodowała chęć powrotu
na Ziemię?
Nie sadzę- odparł Rafał. Nastepnym razem poszukamy w katalogu lotu balonem nad
Serengeti. I wiesz- nie zsuwajmy tej  ściany miedzy naszymi domkami, dobrze?
Tu nie ma zakazu wspólnego mieszkania. Z czasem coraz więcej dusz zaczyna razem
przebywać i to bez względu na płeć.Zgadzasz się?  Tak, może być, przekonasz się
wtedy jaka jestem paskuda - odparła Inka.
Ja teraz muszę iść na wykład, ty masz czas wolny. Możesz sobie coś obejrzeć lub
poczytać, albo zwyczajnie poleżeć i odpocząć po tej wycieczce w  Alpy.
Rafał wprowadził jakieś ustawienia na swoim komputerze i wyszedł.
Inka położyła się na leżance i zaczęła rozmyślać o Rafale.
Był dla niej swego rodzaju zagadką - w swym dość długim życiu nigdy nie spotkała
takiego mężczyzny. Zaczęła się zastanawiać jak wyglądał w swym ziemskim
wcieleniu. Niespotykana trwałość uczuć. U większości trwałość uczuć wynikała
głównie z notorycznego braku okazji.Czy był wysokim brunetem czy może niewysokim,
pulchnym blondynkiem?
Ten skaczący ze skały z pewnością był niezle zbudowany, wysoki, ale jego twarz
nie była widoczna.Lubiła ładnych ludzi - potrafiła  zupełnie bez cienia zazdrości
docenić również urodę kobiet. Zawsze tłumaczyła mężowi, że traktuje te  wszystkie ładne
twarze jak galerię portretów.
c.d.n.



















środa, 11 lutego 2015

Dom Dusz -cz.VI

Inka bardzo ucieszyła się , że Rafał już wrócił. Radość chyba głównie wynikała z faktu,
że chciała mu zadać wiele, wiele pytań.
Ale Rafał zaproponował, by wybrali się do Planetarium. Z informatora dowiedział się, że
będą prezentowane zdjęcia  wykonane przez różne sondy kosmiczne wystrzeliwane
z Ziemi. A wszystkie te zdjęcia są świetnej jakości. I będzie wiele zdjęć różnych galaktyk.
Według niego zdjęcia galaktyk są niesamowite, bo obłoki gazów otaczających galaktyki
są wielobarwne, co razem z różnymi kształtami samych galaktyk tworzy piękny obraz.
A poza tym czasami, zupełnie  bez zapowiedzi, pokazują przeróżne  planety, na których
być może jeszcze jest życie. Poza tym jest cień szansy, że przez pomyłkę pokażą obce,
bezzałogowe statki kosmiczne. A potem zajrzą może na chwilę do obserwatorium
astronomicznego bo stamtąd to już jest blisko i jak szczęście im  dopisze to zobaczą
przelot komety i popatrzą na różne   gwiazdy "na żywo".
Perspektywa popatrzenia przez olbrzymi teleskop  bardzo się Ince podobała,  ale tak
na wszelki wypadek upewniła się,że to nie będzie tylko hologram a obraz rzeczywisty.
Rafał miał rację, zdjęcia były piękne, robiły wrażenie impresji malarskich.
Inka siedziała cichutko, każde kolejne zdjęcie niemal wbijało ją w fotel.
W Obserwatorium byli krótko, przelotu  komety nie  zobaczyli, ale widok nieba "na
żywo" zrobił na Ince ogromne wrażenie.Po wyjściu zarzuciła Rafała pytaniami.
Rafał, ja ciągle czegoś nie rozumiem - ja po prostu nie wiem jak to jest z nami, duszami.
Wiem, jesteśmy energią, która nigdy nie ginie, jesteśmy energią wielokrotnego użytku.
Po drodze mówiła mi moja przewodniczka, że wracam do swego domu - ale wcale nie
jestem pewna, czy mi to się podoba. Jak dla mnie to wszystko jest tu dziwne, obce i
jakieś nienaturalne. Sztuczna trawa, hologramy, nasze "garniturki"-przecież to wszystko
jest śmieszne i dziwne. Nie ma ptaków, owadów, żadnych zwierząt. Przecież one też
mają duszę - to, że więcej niż my korzystają z instynktu to nie dowód, że nie korzystają
z mózgu, że nie myślą i nie mają uczuć. Rodzą się, dorastają, kochają,umierają- tak jak
my.
A ja tu nie widzę ani jednej psiej lub kociej duszy.Ich dusze są jednorazowego użytku?
A my, dusze wielokrotnego użytku - po co tu ciągle jesteśmy sprowadzani?
Mówiłeś, że już tu byłam i że razem spędzaliśmy cudowne chwile. Ja tego nie pamiętam.
A jakim cudem ty to pamiętasz? Po przybyciu tu zapominamy z czasem o swym ziemskim
wcieleniu, ale gdy nas wyrzucają z powrotem na Ziemię to cały nasz pobyt tutaj wymazują
z naszej pamięci. Ciekawa jestem kto tak wymyślił. Chyba jakiś szaleniec. A w ogóle
to skąd wiedziałeś, że właśnie umarłam i wnet tu będę? jakiś biuletyn umarlaków wychodzi?
Zarzucony pytaniami Rafał aż przystanął, ale za moment odpowiedział - obiecałem, że
postaram  się odpowiedzieć  na wszystkie Twoje pytania, ale tylko w miarę swoich
wiadomości.
Zacznę może od sprawy dotyczącej nas - jakoś tak się stało, że gdy byłaś tu za pierwszym
razem to pokochałem cię, a ty twierdziłaś, że odwzajemniasz moje uczucie.
Miłość dusz nie ma  żadnego aspektu fizycznego, który występuje u ludzi. Ale czujemy
potrzebę odszukania się na Ziemi, co niestety zdarza się bardzo, bardzo rzadko.Szukałem
cię za każdym razem gdy tylko byłem na Ziemi. Bez skutku. Tu spotykam  cię po raz
trzeci i za każdym razem ty masz trudność z rozpoznaniem mnie. Nie mam o to żalu,
bo ty za każdym swym ziemskim pobytem wychodzisz za mąż, rodzisz dzieci, masz
całą masę obowiązków, z których się w pełni wywiązujesz. Ja za każdym pobytem na
Ziemi z nikim się nie wiązałem - wciąz szukałem ciebie- tej drugiej połówki rozkrojonego
ongiś jabłka.  Przez to uczucie zapewne łączyłem się czasami z naszą kosmiczną  wiedzą, dostrzegając  więcej niż inni. Byłem i pewnie nadal jestem ekstrasensem - i dzięki temu
wiedziałem kiedy tu będziesz. Biuletyn "umarlaków" nie istnieje.
Wszyscy - i ludzie i my, cząstki energii, jesteśmy dziećmi Kosmosu. Ziemia nie jest
pierwotną kolebką ludzi - zostali tam "wyprodukowani" przez mieszkańców innej planety,
która była bliska zagłady. Oni swe  geny zmieszali z genami istot najbardziej zbliżonych
genomem do ich własnego. Nie wiemy natomiast skąd  ci Twórcy wzięli się na swojej
planecie.
Nasz Wszechświat najprawdopodobniej nie jest jedynym - obserwacje pozwalają wysnuć
tezę, że jest wiele wszechświatów.
Stąd można wysnuć również wniosek, że ludzki  gatunek jest znacznie starszy niż my
przypuszczamy.
Kosmos to takie dziwne laboratorium,  chemiczno-energetyczne, w którym wiele nowych
tworów powstaje bez  żadnych żadnych  "twórców", czego zazwyczaj ludzie nie mogą
pojąć.  Zawsze chcą wiedzieć -"a kto to zrobił?" Jeżeli sami tego nie potrafią to za sprawcę
uznają jakiegoś boga.
Być może, że my, dusze, żyliśmy kiedyś w oderwaniu od ludzkich ciał, ale przypadek
sprawił, że połączyliśmy się z ludzmi i to się obu gatunkom spodobało.
W przeciwieństwie do ludzkich ciał i narządów my jesteśmy wielokrotnego  użytku.
Ludzie są śmiertelni, my, dusze, czyli cząstki energii- nie.
Okazało się poza tym, że połączenie mózgu ludzkiego i nas, dało świetne efekty.
Gdy umrze ludzkie ciało, my, dusze pędzimy do Domu Dusz. Naszym zadaniem jest
wznoszenie ludzkiego umysłu na wyższy poziom moralny. To my w tym zakresie
kierujemy  ludzkim mózgiem.
I nikt  nas  stąd nie wyrzuca- po prostu będąc tu robimy retrospekcję naszego życia na
Ziemi - analizujemy wszystkie błędy, zastanawiamy się jak  można  w przyszłości ich
uniknąć i gdy już wiemy co zle zrobiliśmy, jak można to poprawić - sami decydujemy
czy i kiedy wracamy. Sama widzisz, że samodzielne życie dusz nie jest zbyt ciekawe,
chociaż może i wygodne.
Jak widzisz nie ma tu żadnych sędziów,tortur dla tych co zle postępowali i czyśćca.
Sami siebie oceniamy, sami wyznaczamy sobie cel w następnym ziemskim okresie
życia. Niektóre dusze uważają, że pobyt na Ziemi można uznać za czyściec.
Bo czasem przecież bywa ciężko i trudno jest sprostać wyznaczonemu sobie a priori
zadaniu.
Zwierzęta też mają tę nieśmiertelną cząstkę. Ale ich duszyczki nie robią żadnych
retrospekcji, automatycznie trafiają do znajdującego się w innej części Kosmosu
schroniska dla zwierzęcych dusz i stamtąd, po krótkiej regeneracji wracają na Ziemię.
Co do spotykania zmarłych członków swojej rodziny - oczywiście jest taka szansa, ale
to raczej rzadkość. Tu jak widzisz bez przerwy jedni przybywają, inni powracają na
Ziemię.
Nad sprawnym działaniem całości czuwają pierwsze dusze a pomagają im ci, co chcą
tu pozostać dłużej.
c.d.n.

wtorek, 10 lutego 2015

Dom Dusz - cz.V

Inka odebrała swój kod, który umożliwiał jej korzystanie z wielu rzeczy oraz branie
udziału w wielu spotkaniach pogłębiających samoświadomość.
Pobyt w Domu Dusz nie był pobytem tylko wypoczynkowym.
Oczywiście na samym początku nowi lokatorzy mieli trochę luzu. Musieli zrzucić
z siebie swe ziemskie przeżycia.
Bardzo podobały się Ince domki, w których dusze mogły spać, odpoczywać lub
medytować.Wyglądały jak wielkie, kolorowe bańki mydlane.  Było ich bardzo,
bardzo dużo, tworzyły kolorowe szeregi. Stały na  łąkach, w niedużych laskach,
niektóre tworzyły wysoką, kolorową budowlę. Bańko-chatka Rafała stała blisko
dużego drzewa i wydawać się mogło, że pomiędzy drzewem  a chatką jest zbyt mało
miejsca na jeszcze jedno pomieszczenie, ale chatka Inki zmieściła się bez trudu.
Po prostu przylegała do chatki Rafała na nieco większej powierzchni i obie były
przez to nieco zniekształcone, co było nawet zaletą- mieli jedną ścianę prostą.
Umeblowanie było raczej symboliczne-leżanka, stolik, krzesełko, poduszka do
medytacji. Nie było drzwi, po przyłożeniu tabliczki z kodem do powierzchni
ściany można było wejść do środka- z daleka wyglądało to tak, jakby mieszkaniec
przenikał przez ścianę.
Rafał, a ten kombinezon to się zdejmuje do spania? -zapytała Inka. A to jak chcesz,
ale raczej wszyscy śpią w kombinezonach. Z czasem każdy przestaje czuć swe dawne
ciało i ma kłopot z ubieraniem się.
Inko, idz teraz nieco odpocząć, ja pójdę tymczasem do biblioteki. Muszę trochę poczytać.
Gdy wrócę to  cię obudzę. I nie wpuszczaj nikogo do środka, bo nikogo nie znasz.
Zasadą naczelną jest by wpuszczać  tylko tego czyj kod się zna.
Zobacz, tu w kombinezonie masz taką małą zapinaną kieszonkę- będziesz w niej miała
swoją tabliczkę z kodem  i przypnę ci  również mini plakietkę z moim numerem kodu.
Wiem, nie bardzo to rozumiesz- ale dusze też bywają różne. Są wśród nich również
wampiry energetyczne. Wystarczy z nimi zamienić kilka zdań, by powstał spory ubytek
energii. Pamiętaj, każdy kto do ciebie  zapuka musi podać swój kod, a ty musisz wpierw
sprawdzić, czy masz ten numer na mini plakietce adresowej. No to idę- przyłóż tabliczkę
do ściany, żebym mógł wyjść.
Rafał wyszedł, a Inka pomału starała sobie uporządkować to wszystko czego ostatnio
doświadczyła.
Wróciła pamięcią do drogi w tunelu, potem do holograficznych widoków. Zastanawiała się
czy ostatni skok Rafała ze skały był przypadkowo czy celowo nieudany. Ale wiedziała, że
nie zdoła się zapytać go o to. Może sam  mi to powie , pomyślała.
Zastanawiała się, dlaczego wciąż nie może sobie przypomnieć poprzednich pobytów w tym
miejscu.I nie mogła też zorientować się ile czasu upłynęło od chwili jej śmierci. Dzień, dwa
czy miesiąc?  Miała wrażenie, że tu czas nie funkcjonuje, a następujące po sobie epizody
też nie pozwalały na zorientowanie się w upływie czasu.
Leżała i zastanawiała się jakie śmieszne i ładne są te chatki- wszystkie lśniły tęczowym
blaskiem i z zewnątrz wydawało się, że ścianki są przezroczyste. A tak naprawdę
ścianki nie były przezroczyste - zapewniały całkowitą  izolację istocie będącej wewnątrz.
W środku , tak mówił Rafał, wszystkie były takie same- tak samo wyposażone, a ściany
były w delikatnym perłowym błękicie. Inka dopiero teraz zauważyła, że zupełnie nie
odczuwa głodu ani pragnienia- cała dotychczasowa fizjologia, związana z minionym
ludzkim wcieleniem zanikła.
Znów pomyślała o swoim przywołanym hologramie - w pamięci odtwarzała drogę
w sosnowym lesie i tę ulubioną chwilę, gdy dochodziła do szczytu wydmy a przed nią
roztaczał się widok na plażę i morze. I ukołysana tym widokiem Inka zasnęła.
Obudziła się sama, zupełnie nie wiedząc jak długo spała. Może chwilę, a może kilka
godzin?
Odruchowo poszukała zegarka- dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że tu żyje się bez
bez zegarka. Przy okazji uświadomiła sobie, że o swym niedawno zakończonym życiu
myśli bez emocji. Zaczęła się natomiast zastanawiać, czy spotka tu swoich bliskich,
którzy już dawno odeszli. Było kilka osób, za którymi naprawdę bardzo tęskniła po ich
odejściu.
Wstała z leżanki i usiadła przy stoliku. Blat był matowy, wyglądał jak zakurzony.
Odruchowo przetarła  jego powierzchnię ręka i....blat okazał się być ekranem monitora.
Pośrodku ukazał się duży napis: "ładuję". Po chwili ukazał się dość długi tekst noszący
tytuł "Regulamin".
No nie, tu też regulaminy! To wcale nie jest zabawne.
Na ekranie pokazał się napis : "przeczytaj koniecznie, twoja adaptacja przebiegnie łatwiej
gdy to przeczytasz".
Ince zachciało się śmiać, bo pomyślała, że wiecej tu było takich niepokornych jak ona
dusz. W swym ziemskim wcieleniu prawie nigdy nie czytała regulaminów, zwłaszcza, że
większośc z nich omawiała sprawy znane i jasne, które dotyczyły niemal wszystkich
dziedzin życia i wg Inki każdy to znał.
Czytała   Regulamin Domu Dusz i była wdzięczna losowi, że Rafał ją znał wcześniej i
na nią czekał (nie wiadomo dlaczego) i w jakiś  sposób się nią opiekował.
W swym ziemskim wcieleniu nie była przyzwyczajona do męskiej opieki - to ona była
tą, do której ze swymi problemami przychodził mąż i dzieci. Ona wszystkim dyrygowała
oficjalnie siedząc w drugim rzędzie.
Przeczytała regulamin, który potwierdził radę Rafała,  by nie otwierała drzwi nieznajomym.
Poza tym w regulaminie radzono, by nie dawać swego kodu osobie, której się dobrze nie
zna. W razie wątpliwości co do wiarygodności danej duszy, należało się zwrócić o pomoc
mailowo do recepcji.
Poza tym dowiedziała się, że korzystanie z biblioteki nie jest limitowane, jest ona czynna
bez przerw. Zapraszano również do wizyty w planetarium oraz w obserwatorium
astronomicznym.
Wymienione były również wykłady, w których udział był obowiązkowy, a zawiadomienia
o nich miały być dostarczane indywidualnie.
Gdy Inka kończyła czytanie regulaminu i powiadomień, usłyszała  pukanie.
Upewniwszy się, że to Rafał, otworzyła "drzwi". Ucieszyła się ,że przyszedł, bo miała
do niego mnóstwo pytań.
c.d.n.



poniedziałek, 9 lutego 2015

Dom Dusz - cz.IV

Idąc z Rafałem Inka doszła do wniosku, że jest w bardzo dziwnym miejscu- w jej
odczuciu do spacerujących postaci nie było daleko, a oni wciąż szli i szli a tamci
wciąż byli od nich tak samo daleko. Podzieliła się tymi spostrzeżeniami z Rafałem.
Ścisnął mocniej jej rękę i powiedział - jesteś tu zaledwie chwilę, w tym samym czasie
trafiły tu tysiące dusz i zrobił się maleńki bałagan. Ale  szybko wszystko wróci do
normy. Czasem zdarzają się zaburzenia w funkcjonowaniu wszystkiego, zwłaszcza
gdy któraś z komet przelatuje w pobliżu.
Dookoła nas pulsuje swym życiem Kosmos -  wiecznie coś powstaje niemal z niczego,
a w tym samym czasie giną gwiazdy. Pomyśl, jest w przestrzeni kosmicznej niezliczona
ilość galaktyk, każda ma miliardy gwiazd, planet, księżyców i różnego kosmicznego
śmiecia. A pośrodku tego wszystkiego zawieszony jest Dom Dusz. Jest duży, ale i
tak swą wielkością nie dorównuje żadnej galaktyce. Ma policzalną ilość dusz, jest
duży jak na pojęcia ludzkie, ale jest odrobiną jak na stosunki kosmiczne.
Czy zwróciłaś uwagę na różnokolorowe błyski gdy szłaś tunelem? Te czerwone to były
światła ginących gwiazd.
W czasie tych opowieści Rafała wreszcie zbliżyli się do grupy spacerowiczów.
Inka poczuła na sobie niemal namacalne spojrzenia tych jednakowo ubranych i wielce
do siebie podobnych postaci. To było tak jakby każdy chciał odkryć, co się kryje pod
jej porcelanową maską. I zapewne niektórzy to odkryli, bo kilka osób pomachało do
Inki ręką. Inka już chciała im "odmachać", ale w tym momencie Rafał zapytał ją czy
kogokolwiek rozpoznaje- jeżeli nie rozpoznaje, to nie powinna odwzajemniać powitania.
Inka poczuła lekkie zniechęcenie - jak ona ma  kogoś poznać, gdy wszyscy mają niemal
identyczne twarze?
Wytłumacz mi, Rafał, jakim cudem wy się tutaj rozpoznajecie? Zewnętrznie to tylko
jest rozróżnialna płeć- kobiety mają loki, mężczyzni  proste włosy. Twarze wszystkie
są spod jednej matrycy, wszyscy mają niebieskie oczy. Wszyscy są jednakowej postury,
poruszają się tak samo. Jak ktoś mógł mnie rozpoznać w tym śmiesznym przebraniu?
I jakim cudem  ty mnie rozpoznałeś? może ja wcale nie jestem tą osobą, za którą mnie
bierzesz? I skąd wiedziałeś, że właśnie  dziś tu trafię? Jestem w bardzo dziwnej
sytuacji - niczego nie rozumiem, niczego nie wiem, a bardzo tego nie lubię!
Wiem, wiem o tym -odkąd cię znam to taka byłaś. Niecierpliwa i lubiąca jasne sytuacje.
Inko, za kilka dni, gdy już przyblednie to wszystko, co łączyło cię z dopiero co
przerwanym życiem, zaczniesz pomału wszystko rozumieć. Teraz jeszcze wciąż twoją
uwagę zaprzątają ziemskie  sprawy, chociaż o tym nie mówisz.
Każdy ma tak, nawet gdy wraca tu kolejny raz. Chodż dalej, popatrzymy trochę na
różne krajobrazy. Umówmy się, że to ty będziesz wybierała co będziemy oglądać.
No chodz, usiądziemy tam pod drzewami, ty pomyślisz co byś chciała zobaczyć i razem
popatrzymy.
Inka popatrzyła na Rafała jak na wariata - przecież to niemożliwe - usiąść pod  drzewem
i zobaczyć to, co się chce.
Pod rozłożystym drzewem leżał  wyschnięty pień drzewa i zapewne spełniał rolę ławki.
Usiedli, a Rafał ponaglił Inkę - nooo, pomyśl co będziemy oglądać. Ale nie mów, tylko
pomyśl.
Inka pomyślała, że chciałaby zobaczyć nadmorski las i drogę prowadzącą nad
morze, a potem posiedzieć na cieplutkim, ogrzanym słońcem piasku i patrzeć  na fale
podpływające do brzegu.
I zupełnie niespodziewanie znalazła się w sosnowym, rozgrzanym słońcem lesie.
Do jej uszu dochodził szum morza. Szła szeroką leśną przecinką lekko  w górę, na
wydmy. Zatrzymała się na wydmie i chłonęła ciemny błękit wody i złocistość piasku.
I chociaż był to środek dnia, plaża była cicha i pusta. Inka zeszła w dół, nad brzeg.
Siedziała i patrzyła na podpływające do brzegu fale, śledziła ich powrót do morza, na
wzory, które kreśliła woda  odpływając z brzegu plaży.
Inka poczuła wielki spokój. Siedziała wpatrzona w morze. Na horyzoncie dostrzegła
maleńki jak zabawka  jacht.
Ależ tu pięknie! - wyszeptała. Rafał, dziękuję ci, że mogłam to obejrzeć. Nie wiem jak
to zrobiłeś, zresztą to nieważne, ale to cudowne!
Rafał objął ją ramieniem- to nie moja zasługa, to zasługa tego miejsca. Mnie też się
podobała ta plaża i morze. Pokazałaś mi to, co  w ziemskim życiu przynosiło ci
spokój i ukojenie i dziękuję ci za to. No a skoro lubisz morze, to popatrzmy jeszcze na
inne jego oblicze.
Tym razem Inka znalazła się na bardzo wysokim i stromym klifie. Siedziała nad
małą zatoką, ale na  dole nie było piaszczystej plaży, a fale rozbijały się o skały.
Ciemno szmaragdowy kolor wody mówił o tym, że jest tu głęboko.
Inka spojrzała w lewo - na skraju skały ktoś stał, jakiś mężczyzna. Spogladał na wodę,
potem wyciągnął w górę wyprostowane , złączone ręce , odbił się od skały i....skoczył
w dół. Przerażona Inka lekko krzyknęła. Spojrzała na Rafała, który nadal siedział
wpatrzony w wodę. Inka szarpnęła go za  ramię- Rafał niechętnie odwrócił głowę.
Jego oczy z niebieskich zrobiły się szmaragdowe - nie denerwuj się, tym razem udało
się, wypłynąłem. Nie ma hologramu tego ostatniego razu.
Rafał wstał i wyciągnął rękę do Inki - chodz, powinnaś chyba nieco odpocząć. Wbrew
pozorom dusze też muszą odpoczywać. Czy chcesz mieć miejsce odpoczynkowe blisko
mojego? Bo ja tak na wszelki wypadek ustawiłem swoją bańko-chatkę tak, żeby można
było do niej dostawić tylko jedną. Chodz, odbierzesz swój kod dostępu- nie mogłem
go odebrać za ciebie.
Inka znów nie mogła się w tym wszystkim połapać, ale ufnie podreptała za Rafałem.
c.d.n.



niedziela, 8 lutego 2015

Dom Dusz - cz. III

Ojej - westchnęła ciężko niewidzialna- jest  straszny tłok do wejścia. Będziemy musiały
nieco poczekać. Dobrze,  że są jeszcze wolne miejsca siedzące. Odpoczniesz trochę nim
przekroczysz próg Domu. Możesz nawet trochę podrzemać, oprzyj się o mnie, będzie
ci wygodniej.
Inka, gdy tylko usiadła, poczuła wielkie zmęczenie. Skorzystała z propozycji niewidzialnej
i oparła głowę na jej ramieniu.
Nie wiedziałam, że dusza może odczuwać fizyczne zmęczenie- pomyślała. W chwilę
potem już spała.
Obudził ją delikatny dotyk dłoni niewidzialnej i słowa- zbudz się, za chwilę twoja kolej.
Inka rozejrzała się, ale nadal  niczego ani nikogo nie zobaczyła.
Nadal otaczała ją perłowo-biała przestrzeń, za którą co chwilę przetaczały się różnych
kolorów światła - żółte, różowe, ciemnoniebieskie, jasno zielone.
Inka N. - proszę podejść - usłyszała czyjś głos. W tej samej chwili niewidzialna puściła
jej rękę i lekko popchnęła ją do przodu. Inka popłynęła do przodu i nagle utknęła na
jakiejś barierce, której oczywiście nie zobaczyła.
Przed nią stała dziwna, świetlisto- biała  postać. Inka  nie była w stanie zorientować się
czy stojąca przed nią postać to kobieta czy mężczyzna.
Strój tej postaci  był typu unisex- biały, dwuczęściowy kombinezon, bez żadnych ozdób.
Twarz, którą zobaczyła była bardzo  jasna i skojarzyła się Ince z najlepszej jakości
cienką porcelaną.  Okalały ją dość długie proste włosy , a na Inkę spoglądały mocno
niebieskie oczy. Inka uśmiechnęła się i porcelanowa twarz odwzajemniła uśmiech.
Jestem Albert - przedstawił się - tu jest twój worek z rzeczami. Wejdz do pokoju
obok, a gdy się przebierzesz naciśnij guzik na ścianie. Wtedy otworzą się drzwi, przez
które wyjdziesz na zewnątrz.
Inka wzięła worek i ruszyła w prawo, gdzie zobaczyła drzwi. Pokój, w którym się
znalazła też był biało -perłowy i całkiem pusty. Inka wyciągnęła z worka  swoje nowe
ubranie. Z nogawek spodni sterczały stopy, z rękawów  bluzy dłonie a z dekoltu szyja
i twarz  okolona  jasnymi , skręconymi w  fale włosami.
Ale to sprytne - pomyślała Inka. Skoro nie mam ciała to mi je zrobili. Szybko nałożyła
swój nowy strój. Szkoda, że nie mam lustra - ciekawa jestem jak wyglądam.
W tej samej chwili na jednej ze ścian zobaczyła swe odbicie - jej twarz też wyglądała
jak z porcelany. No, niezłe, lepsze to niż  zmarszczki, które miałam w sporej ilości.
Śmieszne, ale nigdy nie miałam takich blond loków .
Tu się chyba lubują w blond włosach, ten Albert też był blondynem.
A te rękawiczko-dłonie i stopo-skarpety też praktyczne.
Podeszła do ściany, na której  był umieszczony guzik - z  daleka nie był zbyt widoczny,
ale gdy Inka do niego podeszła  zalśnił żywą zielenią.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, bo nigdzie nie dostrzegła drzwi.
Z lekkim wahaniem nacisnęła guzik a ściana rozsunęła się szeroko. Inka zrobiła kilka
kroków do przodu. Posłyszała za sobą szelest i obejrzała się, sądząc, że zobaczy
zamykające się za nią drzwi i budynek, z którego wyszła.
Ale nie było z tyłu żadnego budynku. Za nią rozpościerał się dość rzadki  lasek, w którym
przeważały brzozy.
Inka wzruszyła tylko ramionami i z westchnieniem poszła naprzód. To wszystko było
bardzo dziwne.
Przed nią rozpościerał się  duży trawnik albo łąka. W oddali zobaczyła sporo postaci
ubranych tak jak ona. Postanowiła pójść w ich stronę. Skoro już tu kiedyś była to
może spotka kogoś znajomego. Ale zaraz sama siebie skarciła za naiwność - jak ma
kogokolwiek rozpoznać, skoro wszyscy są jednakowo ubrani a ich twarze to maski?
Jej też pewnie nikt nie rozpozna. A już z pewnością nikt, kogo znała za życia na Ziemi.
Wypróbuję przy okazji moje stopo - skarpety, pomyślała. Szła rozglądając się dookoła.
Uniosła głowę i spojrzała w górę - nad nią, zupełnie jak na Ziemi rozpościerało się
błękitne niebo,  bez chmur, obłoczków i...słońca. Ale gdy patrzyła  przed siebie była
pewna, że wszystko jest oświetlone słońcem.
Nie było za ciepło ani zbyt zimno, temperatura była bardzo przyjemna. Ponieważ nie
widziała żadnych ścieżek ani dróżek, szła przez trawnik, na którym rosły różne kwiaty.
Bała się, że zdepcze trawę, ale gdy po paru krokach obejrzała się za siebie to zobaczyła,
że ani jedno zdzbło trawy nie jest przydeptane.
No tak, ta trawa taka sama prawdziwa jak moja twarz, ręce i stopy.  Przykucnęła i
zaczęła się bacznie przyglądać trawie - a może jednak to trawa kosmiczna - w końcu
jest tyle nieznanych  nam, ziemianom,  planet i może ta trawa jest właśnie z innej
planety?
Zaczekaj na mnie - dobiegł ją czyjś głos. Podniosła się i zobaczyła, że w jej kierunku
podąża jakaś biała postać - oczywiście z długimi blond włosami i bladą porcelanową
twarzą. To jakiś  "on"- pomyślała - bo ma proste włosy, jak Albert.
Tajemniczy "on" podszedł do niej i objął ją w powitalnym uścisku.
Inkę aż dreszcz przeszedł , bo odniosła wrażenie, że już kiedyś ktoś tak ją obejmował.
Wiedziałem, że dziś dotrzesz do Domu i zgłosiłem się do pomocy przy przyjmowaniu
nowych. Wiem, że mnie nie pamiętasz, chociaż spędziliśmy tu razem  bardzo wiele
szczęśliwych chwil. Ale niedługo wszystko sobie przypomnisz.
A teraz chodz, oprowadzę cię, bo dziś tu  wszystko jest dla  ciebie nowe.
Inko, tak się cieszę, że tu jesteś.  Inka wpatrywała się w niego z wielką uwagą ale
zupełnie nie mogła sobie go przypomnieć. A jak  ty masz na imię?- zapytała.
Rafał -odpowiedział -i to imię  mam już od trzech wcieleń.
Wtedy też byłem Rafałem. Daj rękę, pójdziemy na spacer. Oprowadzę cię i odpowiem
na wszystkie pytania, oczywiście w miarę swej wiedzy.
Wziął Inkę za rękę i poszedł z nią w kierunku spacerujących białych postaci.
 c.d.n.

Dom Dusz - cz.II

Inka zawstydziła się -faktycznie, zadawała głupie pytania. No ale w końcu nie często się
wszak umiera, więc się nie ma wprawy.
Ciemny tunel nieco zmienił barwę - już nie był taki czarny, teraz był szary  i jakby węższy.
Ale nadal nie widziała w nim  nikogo, chociaż miała wrażenie, że nie są w nim same.
Mam wrażenie, że mówię sama do siebie i sama sobie na pytania odpowiadam- pomyślała.
To dość dziwne doświadczenie i deprymujące.
Niewidzialna ścisnęła  mocniej jej  dłoń i powiedziała - przecież często prowadziłaś sama
z sobą dyskusje- zastanawiałaś się często co i jak zrobiłaś i co powinnaś była zrobić.
Więc teraz fakt, że rozmawiasz z kimś niewidzialnym  nie powinien  cię deprymować.
A teraz uważaj - musimy pokonać kilka zakrętów. Musimy iść pojedynczo, więc teraz
puszczę twoją rękę, a ty połóż ją na lince, którą jesteś obwiązana w pasie i nie zmieniaj
szybkości, z którą idziesz.
Przecież ja nie idę, ja płynę w powietrzu- zawołała Inka.
Ależ z  ciebie drobiazgowa kobieta! Wszystko jedno czy idziesz czy lecisz- niewidzialna
była chyba zniecierpliwiona.
Tunel był coraz jaśniejszy, chociaż nadal  szary. Jak latem, gdy zaczyna się szarówka.
Lato - pomyślała ze smutkiem, że pewnie już nigdy nie zobaczy lata, nie pojedzie nad
morze,  nie powędruje brzegiem morza czując jak woda obmywa jej stopy. I nie będzie
oglądała zachodzącego słońca skrywającego swój blask w morzu.
Poczuła lekki lęk - leciała gdzieś w dal, ku nieznanemu i niewiadomemu. Za sobą zostawiła
to wszystko co już znała i kochała.
Pomyślała też o swoich bliskich  i ogarnął ją  smutek- ich też już nie  zobaczy, nie przytuli.
Wiedziała, że bez trudu poradzą sobie bez niej - dzieci już były dorosłe i samodzielne,
miały własne rodziny. A mąż - też będzie musiał sam sobie poradzić. Może nawet się
po raz drugi ożeni? Nie czuła z tego powodu zazdrości - raczej martwiła się by zle nie
wybrał. Należał do dość rozsądnych mężczyzn, ale lubił być chwalony i doceniany.
Przestań się zamartwiać - niewidzialna wyraznie  śledziła jej myśli. Wszystko się jakoś
ułoży, nikt nie jest niezastąpiony. Niewidzialna nagle stanęła w miejscu i Inka na nią
wpadła.
Ojej, przepraszam, zawołała Inka. Nic się nie stało, pocieszyła ją niewidzialna. To ja
nagle się zatrzymałam. Musimy zaczekać - tutaj tunel jest bardzo wąski i ruch odbywa
się wahadłowo.
Zupełnie jak w życiu - pomyślała Inka. Dobrze, że korków nie ma. Bywają, bywają -
niewidzialna wpadła w tok jej myśli. Teraz przed nami jest sporo innych podążających
do Domu Dusz. Jesień i wiosna to takie krytyczne pory roku - starzy i schorowani
najczęściej w tej porze roku umierają.
Czy w Domu też nikogo nie będę widzieć? Bo jakoś mnie  nieco ta myśl przeraża - to
dziwne, bo czuję swe ciało niemal tak jak  za życia, czuję też, że nie jesteśmy tu same,
a nikogo nie widzę, nawet własnej ręki.
Niewidzialna objęła ją ramieniem - dostaniesz przy wejściu ciało - nieco inne niż  miałaś,
to będzie ciało astralne. I  przestaniesz odnosić wrażenie, że rozmawiasz sama ze sobą.
Musisz się na razie uzbroić w cierpliwość.
A jest tam morze? I lasy? Czy Dom Dusz jest na jakiejś planecie  podobnej do Ziemi?
Niewidzialna zaczęła się  śmiać - wiesz, nie obraz się, ale jesteś zabawna i dociekliwa.
Teraz ci morze do szczęścia potrzebne, ale być może w Domu Dusz wcale o nim nawet nie
wspomnisz.
Dom Dusz nie jest  na jakiejkolwiek planecie lub księżycu jakiejś planety.
Byłaś już w Domu Dusz nie jeden raz. Ale tego nie pamiętasz. W chwili gdy podejmujesz
decyzję o ponownej wizycie na Ziemi, zaczyna się proces czyszczenia Twej pamięci.
Nie mogłabyś żyć na Ziemi pamiętając każdy swój pobyt w Domu Dusz.
Nikt nie mógłby żyć z takim obciążeniem pamięci.
O, już otworzyli drogę, więc pędzimy do przodu. Inka poczuła lekkie szarpnięcie i znów
płynęła, tym razem obok niewidzialnej.
I znów kolor tunelu uległ zmianie. Szarość przechodziła miejscami w perłowo-niebieski
odcień a chwilami Inka widziała jakieś błyski - niektóre daleko, inne znów całkiem
blisko za perłowo- niebieską "ścianą". Czasami niebieski zmieniał się w jasny fiolet a
miejscami w róż. To był bardzo miły fragment drogi. Było jasno i wesoło.
Inka wyraznie poweselała. Psychoterapia kolorem, pomyślała.
Tunel stawał się coraz bardziej szeroki i chyba miał liczne rozgałęzienia.
Był coraz jaśniejszy,  biało perłowy. 
To jakby wędrować w muszli ślimaka - pomyślała Inka. Jej obawy przed  nieznanym,
a właściwie zapomnianym miejscem powoli wygasały.
A kto właściwie jest władcą  Domu Dusz?  -zapytała.
Władają nim wszystkie pozytywne w pojęciu ludzkim  uczucia, a głównie Miłość -
odpowiedziała niewidzialna.

sobota, 7 lutego 2015

Dom Dusz

Obudziła się, ale nadal nie otwierała oczu. Delikatnie, by nie wywołać bólu zmieniła
pozycję.
Udało się i nawet odczuła zdziwienie -przekręciła się z boku na bok i nic nie bolało.
Jak zwykle, z nadal zamkniętymi oczami zsunęła nogi z łóżka, odepchnęła się lekko
od materaca i usiadła zsuwając nogi z łóżka. Usiłowała dosięgnąć kapci, ale nie
mogła ich stopą wymacać. Zsunęła się bardziej na brzeg, ale  kapci nadal nie mogła
znalezć.
Otworzyła oczy i znieruchomiała. Wokół niej była idealna pustka, nie było nawet
łóżka, na którym siedziała. Łóżka nie było, chociaż czuła, że na nim siedzi. Wszystko
dookoła było zasnute mleczną mgłą albo jakimś gęstym woalem.
Poczuła wielki strach, ale trwał on krótko -w głowie usłyszała czyjś miły głos,który
mówił: "nie denerwuj się,wszystko jest w porządku. I nie szukaj kapci, tu można
chodzić boso, jest czysto,  miękko i sucho. Daj rękę, poprowadzę cię".
Inka z lekkim wahaniem wyciągnęła rękę, ale jej nie zobaczyła, lecz poczuła, że
ktoś ujął jej dłoń i  delikatnie ścisnął. Co się stało? gdzie ja jestem? Zadawała
całe mnóstwo pytań, ale nie  słyszała własnego głosu, zadawała je tylko w swej
głowie.
Ten ktoś, kto trzymał ją za rękę objął ją delikatnie i powiedział - rozstałaś się na
zawsze ze swą chorą, bolącą powłoką. Wracasz teraz do swego prawdziwego domu,
a ja  ci w tym mam pomóc.
Nie pamiętasz już swego prawdziwego domu, długo byłaś poza nim, ale na pewno
szybko znów się tu dobrze poczujesz. I z pewnością spotkasz wiele znanych ci osób.
 No chodz, czekają na nas, a droga jest naprawdę daleka. I nie bój się niczego, na
wszelki wypadek będziemy związane liną, żebyś się nie zgubiła gdy nie będziemy
mogły iść obok siebie. Czasami droga jest bardzo wąska i trzeba iść pojedynczo.
Mówiąc to niewidzialna istota opasała talię Inki dwukrotnie  paskiem, zapięła jakąś
klamrę i pociągnęła Inkę za sobą.
Posłuchaj Inko - musimy się pospieszyć, bo  niedługo zamkną nam tunel i utkniemy
w jakimś niezbyt miłym miejscu. Przed nami do pokonania wiele lat świetlnych, a
więc nie rozmawiamy, tylko szybko lecimy.
Inka poczuła, że jej stopy tracą podłoże a ona płynie w powietrzu.
Była bardzo mocno zdziwiona, że leci bez żadnego wysiłku bez ruszania rękami lub
nogami. Miała wrażenie, że tunel jest pełen jakichś istot, ale w mrocznej przestrzeni
niczego ani nikogo nie widziała.
Zastanawiała się dokąd wiedzie  ten tunel  i gdzie właściwie jest jej prawdziwy dom,
o którym mówiła  jej niewidoczna przewodniczka.
Ja chyba umarłam- pomyślała w pewnej chwili. Ale dlaczego czuję swe ciało ale
zupełnie go nie widzę? I jakim cudem lecę, przeciez nigdy nie posiadałam takiej
umiejętności. A może to wszystko jest tylko snem?
Nie , to nie sen - usłyszała głos niewidzialnej. Rzeczywiście umarłaś, a dokładnie to
umarło Twoje ciało. Ale dusza żyje wiecznie. Jesteśmy dziećmi Kosmosu i po
śmierci ciała wracamy do swego prawdziwego domu. Niedługo skończy się ten
ciemny tunel, potem będą jeszcze dwa i będziemy na miejscu.
Czy my lecimy do Nieba? znów zapytała Inka. Niewidzialna roześmiała się - to aż
dziwne, że tyle ludzi sądzi, że istnieją takie rzeczy jak Niebo, Piekło lub Czyściec.
A jeszcze zabawniejsze jest, gdy do Domu Dusz trafiają ci, co te pojęcia wymyślili.
Inka, przecież ty nie wierzysz w te rzeczy, więc skąd takie pytanie?
Zrozum- wracasz do swego prawdziwego domu. Być może, że za którymś razem
wrócisz tu na zawsze.
                                              c.d.n