piątek, 28 lutego 2014

Przeklęte szkolenie - cz.VI

Michalina obejrzała plany mieszkań, zerknęła na adresy mieszkań do wynajęcia i
powiedziała: wiesz, nie czuję się na siłach wybrać coś dla ciebie, bo niczego o
tobie nie wiem. Nie mam pojęcia jakie masz zainteresowania, hobby, co robisz po
pracy - jesteś dla mnie białą kartą. Może powinieneś raczej poprosić o pomoc
kogoś z rodziny, mamę, tatę albo swoją dziewczynę.
Co do wynajęcia - chyba najlepiej wynająć coś stosunkowo blisko Instytutu, tak
żebyś nie musiał daleko dojeżdżać, żebyś mógł dojechać od biedy rowerem lub
dotrzeć piechotą.
Stosunkowo niedaleko Instytutu jest spore osiedle i jak widzę  są tu dwa mieszkania
do wynajęcia. Nie jest to lokalizacja marzeń kogoś, kto  na stałe chce zamieszkać
w Warszawie, ale jako "przejściówka" to mogłoby być.
A co do mieszkania - ja wzięłabym to z oddzielną łazienką i WC i kuchnią wydzieloną
na stałe. Bo być może szczytem mody są "kombajny" salonowo-kuchenne, ale wtedy
trzeba bardzo dbać o porządek w kuchni lub najzwyczajniej w świecie stołować się
poza domem.
Nie ma tak dobrych wyciągów kuchennych, by zupełnie zneutralizować zapachy
gotowanych lub smażonych potraw.
No i dlatego  uważam, że może lepiej doradziłaby ci twoja dziewczyna lub mama.

Mirek uśmiechnął się - nie mam ani mamy ani dziewczyny. Mama umarła gdy byłem
w liceum,  dziewczyny nie mam, a ty jesteś  mężatką. Od niedawna mam  macochę,
nawet całkiem fajna kobieta. Rozwódka z dorosłym synem, mało interesującym.
Mama przed śmiercią zapisała na mnie dom po swoich rodzicach - stąd mam forsę
na mieszkanie własnościowe.Ojciec nalegał bym raczej kupił domek, ale ja już
dość miałem mieszkania w domku. Taki domek to worek bez dna. Bez przerwy
trzeba inwestować.
No i prawie wszystko o mnie wiesz. Dużo tego nie ma, jak widzisz. A to co jest
pod "prawie" - pewnie kiedyś ci powiem.
I wierz mi - ja cię nie podrywam - szanuję fakt, że jesteś mężatką, mam tylko taki
sposób bycia. Podobno masz bardzo przystojnego męża, jak twierdzą twoje
koleżanki z pracy. I nie często go pokazujesz.
Michalina zaczęła się śmiać - przecież mąż to nie obrazek, by go pokazywać. Ja
po prostu nie lubię tych spędów z okazji świąt Bożego Narodzenia- byłam  raz,
sama  i wystarczy. Nie cierpię tych modnych przyjęć  "na stojaka"- brakuje mi
rąk a poza tym po godzinie stania mam dosyć. Czuję się  jak w kolejce w mięsnym.
Rok temu uparli się, by zorganizować "zakładowego Sylwestra" w klubie
oficerskim. I chyba strasznie się moje koleżanki zawiodły, bo mój mąż nie tańczy,
ze mną też nie, więc się wytańczyłam z kolegami z pracy i zaraz po północy stamtąd
zniknęliśmy. Musiałam przyrzec mężowi, że nigdy więcej nie  zaciągnę go na taką
imprezę bo się na niego "baby patrzyły gdy ja hasałam".
Mirek też się  śmiał, a potem spoważniał i zapytał - to mąż ci pozwala tak hasać
z innymi? Na jego miejscu to bym się nauczył tańczyć by mi inni nie porywali
żony do tańca. Bo taniec to zawracanie głowy nogami, wiesz? Ale dobrze wiedzieć,
że lubisz tańczyć, bo ja też.
Obiad niestety ich nie zachwycił, jedynie kawa i "coś słodkiego-czekoladowego"
uratowały sytuację.
Michalina zerknęła na zegarek i stwierdziła, że musi już iść pomieszkać, bo nie
mówiła mężowi, że wróci pózno. Mirek proponował, że ją odwiezie, ale Michalina
wzięła taksówkę, która właśnie podjechała pod klub przywożąc gości.
W drodze zastanawiała się co było ukryte w życiorysie Mirka pod słowem "prawie".

Romka jeszcze nie było w domu, chyba jeszcze nie wrócił z pracy.
Zrobiła sobie herbatę, włączyła film i otulona kocem spoglądała na ekran. Obudziło
ją delikatne głaskanie po głowie i ciche mruczenie do ucha. To Romek dopytywał się,
czy ma ją zanieść do łóżka czy pójdzie sama. Była już niemal północ. Romek wrócił
przed dziewiątą, ale gdy zobaczył jak mocno Michalina śpi, żal mu było ją budzić.
W końcu doszedł do wniosku, że w ubraniu, zwinięta w kłębek, z głową na oparciu
kanapy to się raczej nie wyśpi dobrze.
Po raz pierwszy Michalina zapytała się go, gdzie był - nigdy nie zadawała żadnych
pytań, więc Romek zrobił nieco zdziwioną  minę i zamiast odpowiedzieć zapytał-
a gdzie ty byłaś? bo dzwoniłem do domu, ale cię nie było.Musiałem pojechać do
rodziców i chciałem ci o tym powiedzieć. Kran się zepsuł, a tata naprawiając go
skaleczył się w rękę, wiec musiałem dokończyć  naprawę za niego. Potem mama
wcisnęła we mnie kolację i wróciłem.
A ja byłam w klubie na obiedzie, z facetem. Obiad był obrzydliwy, ale kawa i
czekoladowe coś było pyszne.
Znam go?- zapytał Romek. Nie, nie znasz, ja też prawie go nie znam. Poznałam go
na szkoleniu. Zmienił miejsce pracy z Krakowa na Warszawę i poprosił o pomoc
przy wybraniu miejsca na mieszkanie. Wiesz, on się dziwi, że nie nauczyłeś się
tańczyć i ja tańczę z innymi. I wiesz,  on twierdzi, że wszystkie dziewczyny
z pracy mówią , że mam  bardzo przystojnego męża. Będę musiała uważać by cię
któraś nie poderwała.
Romek zaczął się śmiać - no jasne, mnie przecież tak łatwo poderwać! Tobie to
zajęło raptem dwie  minuty.
Michalina prychnęła z oburzeniem - nie podrywałam cię, obcas mi się złamał,
wywaliłam się i skręciłam kostkę- nie musiałeś mnie podnosić, nie prosiłam o pomoc!
Nie musiałeś mnie zawozić na pogotowie ani potem wydzwaniać jak tam moja
kostka. I przychodzić do mnie do domu i rysować mi na gipsie głupie obrazki.
Romek śmiejąc się tłumaczył - gdybyś nie chciała mnie poderwać nie padłabyś jak
długa do moich stóp.
Michalina do dziś pamięta jak to było - na niemal pustym korytarzu złamał się jej
szpilkowy obcas -akurat na tym odcinku podłoga była wyłożona płytkami, które
były śliskie. Michalina upadła i poczuła straszliwy ból. Usiłowała wstać i wtedy
nie wiadomo skąd stanął nad nią Romek - pomógł wstać i posadził na parapecie
okiennym.
Obejrzał puchnącą szybko kostkę, kazał zdjąć szpilkę ze zdrowej stopy, potem
poszedł po jakiegoś kolegę i razem zaciągnęli  ją do gabinetu lekarskiego. Tam
pielęgniarka dała jej jakiś zastrzyk i powiedziała, żeby ją zawieżć na ostry
dyżur ortopedyczny. Chłopcy znów pomogli jej poskakać na zdrowej nodze do
wezwanej taksówki i Romek pojechał z nią do szpitala. Potem odwiózł ją znów
taksówką do domu, pomógł pokonać schody i uspokajał jej mamę, że to drobiazg.
Przez 6 tygodni dzwonił  lub przyjezdżał bardzo regularnie i tak jakoś wrósł
w jej życie. Trzymał za rękę gdy ściągali gips bo się okropnie bała i pilnował by
za wcześnie nie chodziła na jakimkolwiek obcasie.
W dwa lata pózniej pobrali się.
c.d.n.