poniedziałek, 19 kwietnia 2010

223. Fenomen ludzkiej pamięci

Czy lubiliście w dzieciństwie słuchać opowieści swych dziadków lub rodziców
o ich dzieciństwie? Ja - bardzo, zwłaszcza opowieści babci, która urodziła się
i wychowała we Lwowie. Jak dla mnie było to wielce egzotyczne miejsce ,bo
w Dowodzie Osobistym babci miejsce urodzenia było: "Lwów, ZSRR".
Nie bardzo rozumiałam wtedy, dlaczego ten wpis tak bardzo denerwował
babcię. Mnie te opowieści babcine bardzo się podobały, a raz do roku zdarzało
się, że jezdziłam z babcią do jej sióstr, na Śląsk. I wtedy zdarzały się chwile,
gdy trzy siostry wspominały to samo zdarzenie, ale każda z nich pamiętała je
inaczej. Wiekiem były do siebie zbliżone, bo przychodziły na świat co dwa lata.
A ja nie mogłam się zorientować, które wspomnienie jest najbardziej auten-
tyczne.

Nie wiedziałam wówczas, że opowiadając o przeszłości my nie odtwarzamy
wcześniej zakodowanej informacji tak jak nagrania filmu czy też muzyki. Nie
mamy takiej możliwości, bowiem w pamięci przechowujemy tylko wycinki
informacji, z których za każdym razem na nowo odtwarzamy historię. Często
do tych fragmentarycznych własnych wspomnień dodajemy coś co tylko
słyszeliśmy od osób z nami związanych.
Powstaje pytanie dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie odtwarzamy dokładnie
tylko zakodowanych informacji?. A może jesteśmy notorycznymi kłamcami?
Na te pytania starają się odpowiedzieć liczne rzesze psychologów.

Psychologowie podkreślają, że cechą osobistych wspomnień jest wybiórcze
wydobywanie z pamięci szczegółów stosownie do tego, co aktualnie jest nam
potrzebne, co chcemy osiągnąć. I nie jest to świadoma manipulacja, ale taka
interpretacja przeszłości, która będzie zgodna z tym, co czujemy i myślimy,
opowiadając o zdarzeniach z przeszłości.
Pamięć autobiograficzna jest dla człowieka bardzo ważna - zapamiętujemy
informacje na temat samego siebie, by stworzyć spójną tożsamość, by mieć
poczucie ciągłości swego istnienia. Dzięki wspomnieniom analizujemy własną
drogę życiową oraz możemy zaplanować przyszłość. Dzielenie się wspomnie-
niami tworzy więzi między ludzmi, wyzwala empatię , pozwala się zaprezen-
tować.

Od dawna wiadomo,że ludzie piszący autobiografie często je ubarwiają. Robił
to Heinrich Schliemann uciekając się często do kłamstw dotyczących swego
dzieciństwa, malarka Tamara Łempicka, która przez całe życie ukrywała
prawdę o swym ojcu, który był zamożnym rosyjskim Żydem.
Ernest Hemingway, pozując na twardziela ukrywał swą wrażliwość i kom-
pleks niższości. Ryszard Kapuściński też budował swój wizerunek reportera
macho oraz kreował na nowo postać swego ojca, przez którego czuł się niedo-
ceniany.

Nie wszystko zapamiętujemy, niektóre przeżycia budzące negatywne uczu-
cia wypieramy ze świadomości. Wypieramy równięż często i te pozytywne,
jeśli nam przeszkadzają. Odsuwamy też wspomnienia związane z lękiem.
Ale w psychologii nic nie jest proste- potrafimy zaanektować cudze wspom-
nienia jako własne. Usłyszymy jakąś opowieść rodzinną , która zrobiła na
nas wielkie wrażenie i choć nie byliśmy nigdy naocznym świadkiem tego
wydarzenia, jesteśmy przekonani, że sami to przeżyliśmy.

I nie łudzmy się,że wszystko dobrze pamiętamy. Wcale tak nie jest. Pewien
naukowiec zadał grupie uczniów I klasy szkoły średniej trzy dość proste
pytania: czy rodzice zachęcali cię do uprawiania sportu? czy religia była
dla ciebie pomocna? czy zostałeś kiedyś ukarany cieleśnie?
To samo pytanie, zadał tym samym osobom w 34 lata pózniej. Okazało się,
że odpowiedzi osób dobiegających obecnie dom pięćdziesiątki znacznie
różniły się od ich odpowiedzi z okresu I klasy szkoły średniej.
Rodzicielskie zachęty do uprawiania sportu pamiętało tylko 40% ankieto-
wanych, wobec 60% zgłaszanych w szkole, tylko 30% pamiętało o karach
cielesnych, a w szkole wspominało o tym 90% uczniów, wg 25% religia
pomagała im w życiu, ale 34 lata wcześniej uważało tak aż 70% uczniów.

Lubię czytać biografie i autobiografie. Niewątpliwie autobiografie są w dużej
mierze autokreacją, a nie wyliczeniem suchych faktów z życia autora. Ale
jeśli napisane są ciekawie, to nie powinniśmy mieć autorowi za złe drobnych
upiększeń.


na podst. art. Katarzyny Sroczyńskiej,
Focus nr 5/2010