niedziela, 7 czerwca 2009

Wyluzujcie, u nas jak w Wielkiej Brytanii

Wszyscy mamy dość ekscesów naszych parlamentarzystów. Co jakiś czas
okazuje się, że owi "wybrańcy narodu" nie są kryształowymi ludzmi.
A to używają służbowej karty płatniczej w celach pokrycia własnych
wydatków, a to zużywaja hektolitry paliwa na fikcyjne dojazdy, na obra-
dach śpią lub czytaja prasę. Chcę wszystkich pocieszyć? nasi nie są pod
tym względem wyjątkowi.
Na światło dzienne wychynęły rewelacje na temat chciwości, machlojek
i zwykłej nieuczciwości w brytyjskiej Izbie Gmin.
Opublikowane szczegóły z rozliczeń wydatków poselskich chwilami były
dziwne. Były minister rolnictwa z Partii Konserwatywnej zażądał dwóch
tysięcy funtów z pieniędzy podatników na utrzymywanie kanału wod-
nego w swojej posiadłości wiejskiej. Inny deputowany chciał 1645 funtów
na utworzenie " kaczej wysepki" na swoim stawie, by ptaki mogły tam
gniazdować i kryć się przed lisami.
"The Daily Telegraph" zdobyła zapis ponad 700 tysięcy rachunków z lat
2004 - 2008, pokazujących na co parlamentarzyści wydają państwowe
pieniądze.
Zgodnie z przepisami deputowani mają prawo do zwrotu kosztów utrzy-
mania lokum w drugim, dodatkowym miejscu zamieszkania.
Potrzebują oni rzekomo dwóch domów: jednego w pobliżu Westminsteru,
a zarazem drugiego, by mogli przebywać w swym okręgu wyborczym.
Brzmi to logicznie, ale jest to furtka do ogromnych nadużyć.
Np. dwaj deputowani z Partii Pracy odliczali sobie odsetki od dawno już
spłaconych kredytów hipotecznych. Deputowana Partii Pracy z Luton-
miasteczka na północ od Londynu - otrzymała 2500 funtów na remont
domu, który nie znajduje się ani w Londynie ani w Luton, ale w nad-
morskiej miejscowości Southampton, gdzie pracuje jej mąż. Pani deputo-
wana tłumaczyła, że wykonując tak ciężką pracę potrzebuje wsparcia
małżonka.
Okazuje się ponadto, że sporo deputowanych spekulowało na nieruch0-
mościach, wykorzystując dopłaty do utrzymywania drugiego lokum.
19 maja 1995r, po raz pierwszy od 1695 roku musiał podać się do dymisji
spiker Izby Gmin. Wydarzenie wręcz niebywałe, bo przez ostatnie 300
lat spiker był traktowany z honorami prawie królewskimi. Paradował
w historycznym stroju, miał do dyspozycji lokajów w perukach i okazałą
rezydencję w Westminsterze. Pełniący tę funkcję Michael Martin nie
tylko zarządzał ryczałtami dla parlamentarzystów ale i sam z nich
korzystał, otrzymując zwrot czterech tysięcy funtów za taksówki,
którymi jego żona jezdziła na zakupy.
Dymisja Martina nie załatwiła jednak sprawy. Ale przynajmniej do opinii
publicznej dotarły szokujące rewelacje dotyczące Partii Pracy, która
teoretycznie opowiadała się za socjalizmem, a praktycznie zgarniała co
się dało do własnej kieszeni.
Członkowie Izby Lordów wogóle nie są wybierani, lecz zasiadają tam
z urzędu lub nadania premiera.
Anglia jest krajem, w którym konstytucja w postaci skodyfikowanej na
piśmie nie istnieje i w rezultacie Brytyjczycy nie mają dokładnego
wyobrażenia o zasadach funkcjonowania własnego kraju. Coraz częściej
słychać głosy, że Izba Lordów też powinna być wybierana. Oczywiście
mówi się też o pełnej jawności , jeśli chodzi o posłów i ich wydatki.
I coraz częściej mówi się o konstytucji jako o pisanym akcie, określają-
cym jasno prawa przysługujące obywatelom.
Brzmi to bardzo rewolucyjnie, ale w Wielkiej Brytanii zmiany nie
następują zwykle szybko.
A my, skoro mamy konstytucję i skoro sami wybieramy wszystkich
posłów, nauczmy się korzystać z przysługujących nam praw oraz
spełniajmy wynikające z niej obowiązki.
A jak tam z Waszym udziałem w wyborach do PE? Byliście???