sobota, 6 grudnia 2008

Coraz blizej swieta, coraz blizej swieta....

Dookoła słyszę narzekania, ze juz zaraz po pierwszym listopada wszystkich ogarnia świąteczny amok. Ci "wszyscy" to oczywiście handlowcy.
Trochę mnie te narzekania bawią, bo gdy byłam małą dziewczynką ( a było to w czasach głębokiego PRL) przygotowania do Świąt zaczynały sie juz w połowie pazdziernika. Do domu "przybywała" skadś cała, surowa szynka wieprzowa i zaczynał sie proces peklowania, który musiał trwac minimum 30 dni. Babcia "polowała" na bakalie, smazyła skorke pomaranczową, a dziadziuś przynosił do domu róznokolorowe papiery glansowane. Wyciągało sie pudła z ozdobami choinkowymi, przeglądaliśmy co sie jeszcze nada w danym roku na choinkę a co trzeba dokupić, względnie zrobić. Nie wiem, skąd dziadziuś czerpał wzory, ale naprawde robiliśmy masę zabawek sami. Był to bardzo miły dla mnie okres bo od małego lubiłam wszelkie prace manualne. Godzinami sklejałam kolorowe łańcuchy, robiłam bałwanki z krepiny, gwiazdki ze słomek, mikołaje z wydmuszek jajek, "złote" orzechy. A potem zabawki wędrowały do pudła i czekały na chwilę, kiedy będą rozwieszone na choince.
Bardzo długo nie mogłam wpaść na to, skad ta choinka się w domu bierze, bo nagle, w poranek wigilijny, na specjalnie do tego przeznaczonym niskim stołku, pojawiała się choinka, juz przystrojona we wszystkie zabawki i bombki i błyszcząca od celofanowych "włosów anielskich". Dla mnie to były jakieś czary- zasypiałam wieczorem- choinki nie było, budziłam sie rano i choinka juz byla. Jakimś dziwnym trafem wieczorem nagle zjawiały sie pod nią prezenty i.. zawsze byly to te zabawki lub ksiązki, o które prosiłam w listach do Mikołaja. Listy zostawiałam pomiędzy oknami, bo kiedyś to byly tzw. okna podwójne, rzecz dziś chyba nieznana.
Gdy juz miałam własną rodzinę starałam sie zachować przynajmniej cześć tych zwyczajów, które wyniosłam z domu. A więc mała pisała listy do Mikolaja, wpierw obrazkowe, potem juz literkami, robiłyśmy razem ozdoby na choinkę, potem razem chodziliśmy ją kupić i razem w trójke ubieraliśmy. I wiecie co, bardzo się ucieszylam, gdy wreszcie nie było klopotu z nabyciem roznych swiecidełek, kolorowych papierów i wcale mi (nawet dziś) nie przeszkadzają te liczne dekoracje choinkowe, których jest naprawde wielki wybor i wiele z nich jest całkiem gustownych.
Popatrzcie w sklepach na buzie dzieciaków, one są zachwycone- podobają im sie i aniolki i bombki i kolorowe łańcuchy. Myślę, ze nadal mozna urządzic dziecku magiczne świeta, tylko trzeba odnależć w sobie to dziecko, którym sie kiedyś było i powielić te wszystkie świateczne zwyczaje, ktore cieszyły nas w dzieciństwie.
I nie zasłaniajcie się komercja - ona nie przeszkadza, często my sami stajemy na przeszkodzie temu, by zrobic magiczne świeta. Bo jesteśmy zmęczeni, bo mamy zimową depresje, bo mamy za soba smutne doświadczenia.
A niedługo moja córka zostanie mamą i tez będzie urządzała dla swego dziecka magiczne świeta.
anabell

Dla pokrzepienia wystraszonych

Wiele osob jest wystraszonych procesem ocieplenia klimatu i dla nich cytuję to, co napisał p. Prof. Dr.Hab.Zbigniew Jaworowski z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie.

(...) Współczesne ocieplenie jest zwykłą fazą naturalnych zmian klimatu, jednym z niezliczonego szeregu poprzednich ociepleń. Niestety ta faza zaczyna się kończyć. (...) W skali Układu Słonecznego w roku 2008 obserwujemy dwa uderzające zjawiska: niezwykle niską aktywność Słońca ( w sierpniu wystąpił całkowity brak plam słonecznych-są one miarą tej aktywności), co zdarzyło się pierwszy raz od roku 1913, oraz silne ochłodzenie Ziemi, w ciągu pierwszych ośmiu miesiecy. Liczba plam słonecznych zmniejszała sie od roku 1998, a wraz z nią malała liniowo ich siła magnetyczna o 77 gausów rocznie. Średnia temperatura dolnej troposfery, mierzona z satelitów w okresie styczeń - sierpień 2008, obniżyła sie o 0,35 stopnia C w porównaniu z rokiem 2007. Jednak chłodzenie globu nie wystąpiło tylko w 2008 roku, trwa ono już 10 lat."

Nie moge sie oprzeć wrazeniu, że ilu badających zjawisko, tyle zdań w tej materii.
Wielu uczonych, którzy podzielają opinie prof. Jaworowskiego , uważa ,że wynik oznaczający ocieplenie klimatu, wynika z niewłaściwej metodologii i algorytmu obserwacji. W tych badaniach brak jest modelu matematycznego ewidendentnych zmian cyklicznych wyraznie widocznych w ciągach obserwacyjnych temperatury powierzchni Ziemi. Za pomocą takiego modelu możnaby oszacować czynniki ocieplenia: naturalny i antropogeniczny. Stosowanie tu modelu regresji liniowej lub aproksymacji wielomianem (choćby i wysokiego stopnia) jest po prostu nieporozumieniem.
Równiez wzrost poziomu dwutlenku węgla w atmosferze nie jest wyjaśniony jednoznacznie- część uwaza, ze jest on spowodowany ociepleniem klimatu, natomiast inni- ze jest przyczyną ocieplenia.
I bądz tu mądry "szary człowieku".
anabell